Niesyty nie udało mi się zrealizować planów z poprzedniego posta. No cóż tak czasem bywa że palny planami a życie życiem. Najważniejsze jest jednak nie odpuszczać i walczyć dalej o swoje. Dalej zdobywać kilometry i do boju.
Podsumowując nie biegałam od czwartku za to na szczęście dużo chodziłam. Porzuciłam komunikację miejską za którą prawdę mówiąc nie przepadam na rzecz komunikacji pieszej. Dlatego mam z tego tytułu następujące zdobycze 3 zielone kilometry z czwartku oraz 2 zielone kilometry z piątku.
Zatem licznik kształtuje się następująco przebiegłam 49,2 km w tym 9 zielonych kilometrów, do celu pozostało mi 1695,8 km.
No to jeszcze spory kawałek przede mną. Myślę jednak że zaraz troszkę szybciej się licznik będzie kręcił. Na dziś sporo chodzenia i w tygodniu też a do tego cały czas planuję biegać na bieżni co najmniej co drugi dzień co najmniej 7 km.
Do tego czeka mnie jeszcze zmiana obuwia do biegania ale o tym w następnym wpisie.
malawalawena
28 listopada 2011, 17:05Ja osobiście polecam obrać sobie cel na przykład 3 km dziennie albo nawet i 2km u mnie to się sprawdza a jak sobie zakładałam że będę biegać co drugi dzień to nic mi z tego nie wychodziło. A z komunikacją miejską to jest tak że staram się z niej nie korzystać ale nie zawsze jest tak możliwość.
GRUBASKA1986
28 listopada 2011, 10:24Biegnie to naprawdę dobra rzecz, można dużo spalić. Tylko ja normalnie jakoś nie mogę się zabrać do biegania:( a może tak zacząć codziennie po trochu i może się przyzwyczaję? plus dal CIEBIE za porzucenie komunikacji miejskiej:)