To czwarty dzień powrotu do grzecznego przestrzegania zasad prawidłowego odżywiania, bez żadnych grzechów spożywczych. Nie przekraczam granicy 1200 kalorii. Zazwyczaj zatrzymuję tuż przed (wczoraj - 1177 kcal, przedwczoraj - 1162). Dziwne jest to, że o ile wcześniej przy trzymaniu się owego limitu nie występowały zawroty głowy i ogólne osłabienie, to teraz tak bywa...Jeśli będzie dalej tak to wyglądać to podwyższę limit do 1400 kalorii. Chcę schudnąć, a nie się zagłodzić, albo sobie zaszkodzić. Zobaczymy...
Grzecznie ćwiczę (zazwyczaj więcej niż) pół godziny dziennie. W piątek, prawdopodobnie, włączę do treningu hula-hop...ciekawe, czy znowu siniaki na mym ciele powstaną niczym po zderzeniu z ciężarówką.
Independently
22 stycznia 2012, 13:54Masz rację. Lepiej powoli, ale mieć długotrwałe efekty. Jeżeli chodzi o zawroty głowy, przejdź się do lekarza i poproś o skierowanie na morfologię. Może to zwyczajnie brak jakiejś witaminy, a nie tego, że ograniczasz kcal. No albo za dużo stresu? Wiele może być przyczyn. Także wyskrob kilka chwil i porób badania. Lepiej zapobiegać niż leczyć :) Powodzenia! :*