Zaostrzenie astmy + krztusiec = dwutygodniowa terapia STERYDAMI. wyglądam jak napakowany, przerośnięty mutant, któremu wcale nie jest do śmiechu. W dodatku moja cera stała się szara, powyskakiwało mi pełno pryszczy itede itepe. Nieobecności w szkole plus "koleżanka" której tak się nudzi, że najchętniej przepaliłabym jej aortę, wypruła wszystkie żyły i wpakowała w jej tyłek komputer. Pierś mnie boli.
Pocieszenie? Powoli uwalniam się od sterydów, rodzice zaczęli jeszcze bardziej mnie wspierać (o diecie podczas brania sterydów w ogóle nie myślałam, byłam nastawiona jedynie na swoje łaknienie -.-). Kupili mi zieloną herbatkę, pełno wody mineralnej, jogurtów naturalnych, ciemne pieczywo. Na obiadek dostałam zupkę z ryżu i pełnej gamy warzyw (groszek, marchewka, pietruszka, fasolka, cebula), są też twarożki, serki i... nie kupili słodyczy. Zamiast słodyczy - sok marchwiowy. Jest jeszcze ktoś kto daje promyczek nadziei. Malutki, ale zawsze i dziewczyny, które okazały się prawdziwym wsparciem.
owsiankaa
2 marca 2012, 13:59Bardzo dobrze, że masz wsparcie w najbliższych osobach, niech zawsze kupują Ci takie zdrowe jedzonko:) Będzie dobrze, musi:*
Melania1991
2 marca 2012, 13:54Oj no nie jest za dobrze... ale fajnie ze rodzice cie wspieraja :)) Dasz rady :** Trzymam kciuki :)