Wczoraj i przed wczoraj były złe. A jakie będzie dziś?
Moje odchudzanie polega na ambitnej mobilizacji i hardzie ducha trwającym 3,5 tygodnia i pieprzeniu efektu przez 1 tydzień. Dlaczego? Co by tu obwinić? Zwalam na ciotę, albo właściwie na słynne PMS. A przede wszystkim na przeciwności losu, które własnie w tym czasie się kumulują!!
Może i nie tylko. Bo debilizm osób układających grafik w mojej pracy napawa mnie nie tylko grozą, ale i po prostu wkurwieniem. Zatrudniane są nowe osoby, aby pracownicy z dłuższym stażem mieli mniej godzin do wyrobienia. Efekt wyszedł im przez przypadek, "głupio wyszło", ale "od kwietnia naprawią sytuację".... Super, tylko że praca 4h godziny dziennie nie opłaca mi się nawet ze względu na dojazdy, krótką ilość przerw a przede wszystkim - na wypłatę!
W dodatku Duśka, towarzysząca mi odchudzająca się biegaczka dzień w dzień odpuszcza treningi z tak zabawnych powodów, że powoli, nawet pomimo zażyłości trudno mi się nie śmiać jej w twarz. Mało znam tak bardzo cackających się ze sobą ludzi!
Ja z uwagi na to, że pewnie jestem hipokrytką, też się ze sobą cackam (w innym wypadku nie prowadziłabym pamietnika wyłącznie o swoim w i e l k i m, tłustym ja).
Frustruje mnie to, ze w ogóle nie uczyłam się angielskiego i maty a teraz w miesiąc chce zdziałać magię naukowo - maturalnych cudów. Nie chcę krakać, ale chyba się skompromituję.
Dobra, idę coś ze sobą wreszcie zrobić, postaram się przy tym nie wpierdolić paczki czipsów.
Hebe34
31 marca 2012, 09:10;-))) ja zaczynam po swiętach .... ale czy na pewno tych najbliższych ??? Who's know ???
Zyrafffa
30 marca 2012, 10:40klasyczne zajadanie nerwów :/ chyba większość z nas tak ma choć wolałabym - jak mój znajomy - w stresujących chwilach nie jeść praktycznie nic z nerwów ;)))) trzymaj się dzielnie - dasz radę!