Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Ciao Italia!


  Wróciła zła, posępna i zgryźliwa mloszka! ;D Zła i posępna, bo urlop się kończy i  kilogramów przytyło,  a zgryźliwa  to tak z natury. 

Włochy przepiękne! I to nie tylko pod względem przyrody,  plaż i warunków pogodowych ale przede wszystkim z pomyślunkiem stworzoną architekturą.  (ach, że też takiego poczucia estetyki nie miało wiele twórców miast w Polsce, szczególnie skażonych przez nurty PRL'u) 

Jak dobrze nabrać dystansu do naszej szarej codzienności. Dobrze pogadać z nowymi, zupełnie innymi ludźmi.  Dobrze się trochę umądrzyć dzięki pilotom i przewodnikom ( co prawda cierpiąc swoje w muzeach, które nie mają końca - ale zawsze z miną  godną fascynacji  absolwenta historii sztuki). A przede wszystkim dobrze powysłuchiwać te trywialne, ale milutkie "bella!" " beautiful!" od super-przystojnych Włochów! 

Mam w pokoju coś na kształt bagażowego pobojowiska i mini monopolowego, pokupowałam rodzinie i znajomym likierów, win i muskatów...  O ile z rozprowadzeniem po rodzinie nie będzie najmniejszego problemu, tak też stwierdzam ze nagle wszystkie moje przyjaciółki poodnajdywały w dobie miesiąca maj "miłości swojego życia" i jakoś już im brakuje dla mnie czasu. (+600 do samotności!) 

Jechałam z wagą 66,9 wróciłam z 70,7 i czuję się ociężała i wcale już nie taka "bella".

  A może nawet się i porwę na opublikowanie jakiejś słitaśniej fotki z urlopu! Ale to później. 

Od jutra wracam na tory diety. Nie rzucam na razie palenia. Ale ze zdwojoną siłą uczę się języków obcych. Ciao! ;))) 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.