we wczorajszy przedmeczowy upał na rower popędziłam
dopiero, gdy jest porządnie ciepło - Błyskawica się rozpedza konkretnie
po 33 kilometrach odstawiłam Pana i Władcę do domu
zarzekał sie, że on by pojechał jeszcze dalej, że ma kondycję, że jeszcze może pedałować, ale że siodełko ma niewygodne
hehe, nowiutkie, żelowe, na elastomerach, sztyca z amortyzatorem, dopasowane do rozmiaru siedzenia i do wagi - i nagle, hehehe, nieodpowiednie...
(kondycję może i ma rzeczywiście lepszą niż niecały rok temu, wtedy wyprawą była powolna jazda do mostu i z powrotem czyli około 8 km, a teraz standartowo jeździ, i to szybko, 21 km)
nic, nie będę mu się śmiala w twarz, nie będę zołzą - grzecznie i współczująco odstawiłam do domu i jeszcze sama-sobie pojechałam
w sumie niecałe 61 km
waga niedzielna - przyzwoita
58,2
mimo - iż stawałam na niej z brzuszkiem pełnym wczorajszych czarnych czereśni, i truskawek, i smakowitej młodej kapustki z koperkiem, i pysznych młodych ziemniaczków z solą i niedużej porcyjki lodów
mojej wadze doskonale robi lato, ciepło, rower, długie seanse akrobatyki interpłciowej, mokre rodzime owoce, gorące noce, brak czasu na jedzenie
ps.
dzisiaj przed 18 zawozimy mamę do szpitala, jutro z ranka ma mieć robioną koronarografię
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Ajlona
18 czerwca 2012, 15:48Ja nienawidzę się pocić, a przy takim gorącu i wysiłku, jak schodzr z roweru, pot kroplisty spływa mi z twarzy. Własnie najbardziej pocę sie na twarzy, okropne! Ładne zdjęcia z Warszawki!!!
kasperito
18 czerwca 2012, 01:12Jolu ale ty się latem pięknie rozkręcasz:) a uśmiech na fotce powalający:)
kitkatka
17 czerwca 2012, 23:11Pogoda piękna. U nas jeszcze do upału daleko ale w krótkim rekawku można pomykać. Zabieg sam w sobie raczej do przeżycia tylko potem można zwariować. Trzeba leżeć z ciężarami kilku kilogramowymi w celu zaciśnięcia tętnic w pachinach. I jest to bardzo bolesne. Miałam robioną w paździeniku. Pozdrówka
Insol
17 czerwca 2012, 22:56a mój mąż czasem przez ramie mi zagląda w V. i strasznie się zachwyca twoimi zdjęciam, o ale on ogólnie lubi Wawę :D
mrowaa
17 czerwca 2012, 19:23Oj bo wiesz.... facet nigdy nie przyzna się, że wymięka:-)))) Mój osobisty zawsze gra przede mną supermana w kwestii roweru, biegania i innych rozrywek:-)))) Zupełnie niepotrzebie, bo lata świetlene mi do niego:) Buziaki:*
aganarczu
17 czerwca 2012, 18:51Ales uchachana na tym zdjeciu :-) Jak to dobrze,ze ja juz niedlugo bede w PL bo na sama mysl o czeresniach dostaje slinotoku... a tu jeszcze piszesz o mlodych ziemniaczkach... A 2 lata temu pod tymi zielonymi parasolami co je widac na Twoim zdjeciu pilam sobie piwko :-)
baja1953
17 czerwca 2012, 17:40Podobny dystans wczoraj przejechałyśmy, dziś u mnie tylko 45 km ( tylko po obiedzie), ale jutro znów ma być upal i wybieramy się na rower przed południem, tak wolę...Ale i tak nie mam nadziei, że Cię dogonię, Ty latem dostajesz jakiegoś turbo przyspieszenia...:) Świetne zdjęcie przy fontannie... Jolu, jak jest u Ciebie z tempem? Bo ja kilometry za miastem zazwyczaj liczę w średniej prędkości 15 km/h, w tym są zjazdy z Łysej Góry ( 50-55 km/h), ale i mozolne wspinanie się pod górę ( 8 km/h)... Przeciętnie zazwyczaj mam 15-16 km/h, ale teren u nas jest pofałdowany... Natomiast w mieście mam średnią szybkość 10 km/h, i tak też liczę kilometry miejskie...A Ty jeździsz po mieście szybciej? :)) Pozdrawiam, a jutro będę słała w stronę stolicy dobre myśli....
Insol
17 czerwca 2012, 14:34po równiusim gładziusim chodniku ofkors!