I to olałam bieganie, tylko jeżdżę rowerem do pracy, chleję piwsko i nie jem kolacji. Efekty pojawiają się w nieoczekiwanych momentach. Nie ma na co narzekać więc już nic nie piszę.
edit: albo nie, jest na co narzekać. Brak kasy! Naprawa roweru = 400zł! Wielki powrót do palenia =??? ( w każdym razie dużo). Jestem spłukana. Dlatego ciepło myślę o dniu 10lipca... a wszystkim w mojej sytuacji dedykuję tę piosenkę: