Najgorsze jest to, że leży przede mną miska pysznych czekoladowych cukierków i nie mam co z nimi zrobić! Część zaniosłam do pracy, część rozdałam domownikom, ale one jakimś cudem nie chcą się skończyć! Cud!A ja zagryzam zęby i na niczym się skupić nie mogę! A niech to szlag :)
Ale nic, trzymam się dzielnie już drugi dzień. Grunt, że już nie przypominam tego pasibrzucha z początków stycznia. Ba! Nawet porzuciłam czerń na rzecz bluzek w soczystych kolorach lata :) Cóż zamiast szarą i ponura grubaska będę kolorową i wesołą. Bo nic nie dodaje kilogramów tak, jak posępna mina na twarzy :)
Proaktyna
2 lipca 2012, 18:16Oj te cukierki. Pełny podziw. Ja chyba bym nie potrafiła się powstrzymać. Na szczęście u mnie w domu nie ma ani za dużo słodyczy ani zbyt pełnej lodówki więc plus bo nie muszę się martwić że zjem coś kalorycznego a Tobie gratuluje silnej motywacji :)