W sumie to tylko zasługa mamy, że nie zjadłam. Bo chciałam ją namówić na jakieś wyjście na ciacho, ale nie miała czasu. I tak oto poszłam po rozum do głowy.
Ale ćwiczenia to leżą odłogiem od 3 dni. Od tych trzech dni, co to już mi się okres zbliżał. Po prostu nie miałam siły ruszyć ręką ani nogą, no i w sumie dalej nie mam.
Jednakowoż!!! Dostałam już kartę na siłownię od września i na basen i na taniec, więc!! Jak tylko mi moje kobiece dni miną (na co liczę z początkiem września, więc wkrótce), wyruszam w te wszystkie miłe i obiecujące miejsca. A dzisiaj? Dzisiaj jeszcze sobie ćwiczenia odpuszczę... Uff... Jestem dzisiaj niagarą!!
domino71
31 sierpnia 2012, 06:44Metoda od mojej terapeutki, zanim zjesz coś słodkiego pomyśl jak się po zjedzeniu tego poczujesz, chwile błogo a potem będziesz wściekła na siebie. Potem pomyśl sobie jak się poczujesz jeśli tego nie zjesz-dumna? wygrana?
mania3
30 sierpnia 2012, 23:48Ja w sumie też bym zjadła ,jak by mogła to podejrzewam ze takie 300 gram to na jedno posiedzenie,wiec wole nie zaczynac nie kusic ani żoładka ani podniebienia.Gratuluję silnej woli.
Barriss
30 sierpnia 2012, 20:32Tak, twoja samokontrola w tych okolicznościach jest zaprawdę godna podziwu. Sama podczas "tych dni" mam napady wilczego głodu, więc wiem co mówię! I potrafię za jednym takim posiedzeniem zjeść naprawdę duuużo złych rzeczy -.- Więc proszę mistrzu, nauczaj mnie!