Wczoraj rano obudził mnie zapach cieplutkiej, świeżutkiej szarlotki- uwielbiam ją, ale niestety nie zjadłam. W sumie to stety. Ale zapach był mega, i ciężko mi było się powstrzymać.
Dzisiaj z kolei mieliśmy spotkanie rodzinne, obiadek itd. Mnóstwo ciast. Nie zjadłam, starałam się nie siedzieć przy stole. Sam obiad był złożony z dwóch dań: rosół i kotlet, ziemniaki, surówka. Zjadłam troszeczkę rosołu, a kotlet (schabowy, ale no cóż) podzieliłam na pół z kuzynką. O wiele mniej zjadłam, niż kiedyś. Zawsze ciasta, kotleta wielkiego bym sama zjadła
Dziś tylko 30 kilka minut rower. Wczoraj obudziłam się ze strasznymi zakwasami w udach. Nie mogłam chodzić, teraz też czuję ból,ale już nie paraliżujący.
Jutro postaram się już ustawić na system szkolny :)
Aaa... no i jutro ważenie. Teraz to się boję, prawie nie ćwiczyłam.
Alicjaa21
9 września 2012, 23:11Brawo i trzymam mocno kciuki :D
nowa.ja.1996
9 września 2012, 23:05brawo za szarlotkę :D !