Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
17.-22.


Wyjeżdżam dzisiaj z domu, wracam do Warszawy. Miałam jechać w niedzielę, ale jak zwykle wyszedł wtorek. Właściwie nie do końca sama wiem po co jadę, bo ani nie będę miała zajęć teraz, ani nie mam pracy. W ostatniej robocie mnie przepięknie zrobili w jełopa - robiłam to, co lubiłam, byłam event menagerem, pracowałam w wydawnictwie branżowym i było naprawdę dobrze. Ale wyszło jak zwykle, czyli odwaliłam najgorszą robotę i skończyła się umowa, nie podpisali ze mną nowej. Żeby było lepiej to nie dostałam egzemplarza tamtej, bo nigdy prezesa nie było, i właściwie nie mam hajsu za przepracowany czas. 
Chyba wyjeżdżam do UK na rok. Odłożę rozpoczęcie nowego kierunku studiów na czas przyszły nieokreślony - miałam zacząć teraz zaocznie reklamę, w końcu miałam dobrą pracę, kolejny kierunek byłby dobry. No cóż. Więc w planie mam znalezienie jakiejś dobrze płatnej pracy, choćby na słuchawkach czy w ankietach, a po uzbieraniu sensownej kwoty polecę na saksy. Tak właściwie to doradziła mi to mama. Powiedziała, że gdyby ona miała taką możliwość to dawno by z niej skorzystała na moim miejscu. Że w końcu mam 22 lata, całe życie przed sobą, a tam podszkolę angielski, więcej zarobię, będę ze znajomymi, pozwiedzam i może akurat poukładam sobie życie. A jeśli nie - zawsze mogę wrócić. 
No, czyli chyba wyjeżdżam do UK na rok.

Dieta idzie mi ostatnio średnio, a to wszystko jest związane z tym moim pobytem w domu. 3kg mam w dół, ale jednak nie czuję, by cokolwiek ze mnie zeszło, tu gdzieś zjadłam czekoladę, tu coś innego, tu piłam sporo piw. Poza tym nie ogarniam jak można się trzymać restrykcyjnie wyznaczonych posiłków, to trochę niewykonalne. Szczególnie, że niektóre dania są wzięte z kosmosu chyba, bo gdzie ja teraz świeże jagody znajdę? No, bez kitu, nie ogarniam. Trochę zamieniam, robię na swoje, wychodzi różnie.
Ale wyjeżdżam z domu i wiem, że będzie mniej pokus i będę się bardziej tego trzymała. 

I muszę wrócić do ćwiczeń, sam rower daje efekty w postaci bolącego tyłka i dobrego samopoczucia.

Co u Was, jak Wam idzie?




  • Kumciaa

    Kumciaa

    25 września 2012, 20:52

    Osobiście jeśli miałabym taką możliwość to bym z niej skorzystała. W końcu tak jak powiedziała Twoja mama ,,zawsze możesz wrócić''. A nóż, widelec będzie Ci tam dobrze?

  • green4grenade

    green4grenade

    25 września 2012, 14:37

    w UK można naprawdę sobie fajnie życie ułożyć. Pracować, żyć na godnym poziomie... mówię to z autopsji, brat mieszka w UK :>

  • HungryEyess

    HungryEyess

    25 września 2012, 14:25

    Hej, ja mieszkam w uk juz od 7 lat i jestem bardzo zadowolona. Poczatki byly ciezkie ale teraz mam swietna prace i jak bym byla szczupla to naprawde wiecej mi do zycia juz nic nie potrzebne, takze jesli masz okazje to probuj;)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.