Pisałam na moim forum napiszę i tu, bo nie wszyscy z Was sa ze mną w akcji szóstkowej:
Często piszecie: "kawy,kawy mi trzeba, bo nie przetrwam..." albo "jestem mięsożerna, więc ta dieta nie dla mnie" to wina tego, że kawa i mięso uzależniają nas od siebie tak jak słodycze i ciasta. Jak już raz je zjemy to chcemy więcej i częściej.
2 tygodnie temu wypijałam 4 kawy dziennie i jadłam mięso codziennie po kilka razy, głowa bolała mnie co drugi dzień, reagowałam na zmiany pogody, czułam się ociężała i leniwa, nie miałam na nic ochoty.
Teraz jestem ciągle w WIELKIM SZOKU że bez kawy, ciast i mięsa czuję się o niebo lepiej. I mówicie co chcecie, ale ja mam zamiar przejść całe 6 tygodni na tej kuracji, mimo że wydaje się trudna do zrealizowania. Fakt, mam w sobie dużo uporu, bo wytrwałości już mniej, ale ten sposób odżywiania codziennie daje mi nowe nagrody w postaci spadającej wagi i energii do życia.
Nie możecie się BAĆ, że nie dacie rady, że nie wytrzymacie.
Kiedyś ludzie właśnie tak jedli: to co sami wyhodowali, to co rosło na polu, a mięso było tylko od święta. Owoce i warzywa naturalne, rwane z krzaka podane prosto, nie w wymyślnych, super dosmakowanych potrawach. Proste w smaku i niewielkie porcje - tyle by nie chodzić głodnym, i szli w pole do roboty, ciężkiej fizycznej roboty i mieli powera!
A my?siedzimy za biurkami, upraw nie prowadzimy, wszystko w sklepie na wyciągnięcie ręki, i pełno reklam - "zjedz snickersa - będziesz miał energię"!
Na każdym rogu kebaby, hot-dogi, cukrzone napoje, soki - wszystko słodkie i zamulające... a my to chłoniemy, a potem pijemy kawę za kawą, by się przebudzić z tego zamulenia organizmu i nic, nic nie działa, nic nie wychodzi i nic się nie chce.
Najtrudniej się z tego wyrwać, bo to jest nawet wygodne, takie przysypianie, odliczanie czasu do końca pracy po to, by się przenieśc na kanapę w domu, i mieć święty spokój.
Sama tak żyłam ostatnie dwa lata i tyłam, tyłam, nie wiadomo od czego...
Teraz wiem, że zaczynam żyć. i czuję się dobrze, ba czasami wręcz genialnie!
Ale, każdy jest panem własnego losu i może decydować, ja mogę się jedynie z Wami podzielić tym co teraz czuję - więc się dzielę :) Jeśli kogoś zainspiruję to super! Możecie tylko zyskać, ale jak już podejmiecie decyzję to dajcie z siebie 100% i nie rozpraszajcie się na jakieś wpadki czy odstępstwa, bo Wasz wysiłek przepadnie.
6tygodni to nie wieczność to początek do jaśniejszego myślenia, zdrowszego organizmu, smuklejszej sylwetki i do czerpania radości i energii z sił natury.
polecam (najlepiej poczytać książkę, by poznać dokładne zasady) i działać. Jesień sprzyja tej diecie, bo jest duży wybór warzyw i pyszne jabłka. powodzenia i dajcie znać jeśli ktoś się zdecyduje :)))
Koncowa
1 października 2012, 15:34dzięki za mądre słowa :)
Desperatka75
1 października 2012, 13:33Włąśnie drukuję t książkę Dąbrowskiej- byłam kiedyś na diecie owocowo- warzywnej przez 2 tyg.- schudłam 7 kilo, potem byłam na 1200 i chudłam dalej...a więc efekty były. Zreszta po Tobie też widać, że działa! Buźka i gratulacje- super chudniesz!!!!!!!!!!!!!!
Filippa
1 października 2012, 12:10dzięki za opis - dało mi to dużo do myślenia no i oczywiście myślę czy dam radę ... kusi mnie, żeby spróbować, ale boję się, że polegnę na tych pierwszych dniach co trzeba przestawić się z jedzeniem możesz napisać co jadłaś przez te pierwsze dni?