Mija miesiąc od ostatniego wpisu. A ja nadal chudnę :D !
Ważę 63,5 kg, czyli 3,5kg mniej niż pisząc notkę miesiąc temu. Całkiem niezły wynik, gdyby tak przeanalizować moje poczynania.
Przede wszystkim: MAŁO SPORTU. No niestety, leń we mnie wygrywa. Ale zaczynam go przezwyciężać, nawet wczoraj coś mnie natchnęło na skalpel, którego wcześniej nie byłam w stanie dokończyć, a teraz "jakoś tak wyszło" ;)
Drugi mój problem to... drożdże! Jak przez lata omijałam kuchnię szerokim łukiem (tzn. poza momentami, gdy miałam ochotę się objadać, ale na pewno nie wchodziłam tam, żeby gotować), a już w szczególności wszelkie wypieki, tak przez ostatni miesiąc przerosłam mistrza, czyli moją mamusię kochaną. Moją pasją stały się wszelkie wypieki drożdżowe. Mieszam, kombinuję i... jakoś mi to wychodzi! Luby zachwycony, bo zamiast zwykłych kanapek do pracy robię mu pizzerki (na bogato oczywiście), dorzucę zawsze jakieś drożdżówki, albo jak już są kanapki to z chlebka lub bułek własnej roboty. Nawet w tym tygodniu zrobiłam ciasto francuskie i mój francuski chłopak powiedział, że moje "pain au chocolat" są lepsze niż te, które jadł we Francji przez lata. W czym jest zatem problem? Ano w tym, że nie umiem się oprzeć moim wypiekom! Robię sobie zawsze lżejszą wersję pizzerki, ale nadal pozostaje ona kaloryczna. Zamiast jednej bułki, zjadam czasem dwie, bo "takie świeże, pyszne i MOJE". No i wiecie, jednego dnia bułeczka, drugiego drożdżóweczka i odchudzanie od razu staje się cięższe... No ale daję radę, powoli to przezwyciężam :)
Matko, czasem sobie uświadamiam, że pozbyłam się ponad 22kg! Jeju, jak to duuuuużo! No i też czasem myślę, że dziś ludzie na ulicy nie myślą już o mnie w kategoriach "grubas", dla niech jestem najnormalniejszą w świecie dziewczyną. Może nie specjalnie szczupłą, ale normalną. Nadal nie jestem do tego przyzwyczajona, prawie zawsze byłam grubasem... I w głowie chyba nadal jestem...
A teraz parę zdjęć, a co mi tam :D
Na tych widać doskonale, że wiele pracy przede mną, bo nogi są nadal masakryczne, pupa i ramiona też, brzuch jeszcze gorzej (choć tego tutaj akurat nie widać tak bardzo).
Wiem, wiem, rozmazane, podziękujcie aparatowi :)
Z ukochanym mym :)
Kolejne jesienne :)
Z moimi wypiekami, wierzcie mi na słowo, że tam są, bo mało co widać :D
Sprzed ok. miesiąca, z ukochanymi pojkami!
No i ku przestrodze...
Taką kulką z małymi, schowanymi w tłuszczu cyckami byłam podczas ostatnich świąt Bożego Narodzenia. Nie mogę doczekać się zdjęć z tego roku :D
Jeszcze jedno, jeśli ktokolwiek to czyta, proszę niech zostawi po sobie ślad, choćby kropkę lub przecinek w komentarzu. Chcę wiedzieć, czy warto wracać do pamiętnika.
Powodzenia wszystkim życzę! Buziaki :*
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
EwaFit
27 grudnia 2014, 17:24czytam wlasnie Twoj pamiętnik i zbieram siły do walki z balastem
Ajlona
19 czerwca 2014, 13:02Ja zajrzałam tu do Ciebie dopiero dziś, prześledziłam Twój pamiętnik, bo zbieram siły na rozpoczęcie diety. Martwię się, że w moim wieku będzie mi trudno... Pozdrawiam Ilona
Toma77
28 lutego 2014, 12:18Efekty do pozazdroszczenia - gratulacje. Mam nadzieję ze kiedyś tez mi się tak uda.
anitka24
17 listopada 2012, 15:57oooooooooo jaka duuuuża różnica, świetnie, dużo już osiągnęłaś :-) ej maleńka ja do ciebie zaglądam, lubię twój pamiętniczek :-)
labnoanna
17 listopada 2012, 07:47ja czytam..;) i gratuluję ....
Katatarina
16 listopada 2012, 17:34Cześć!! Jakoś przypadkiem tutaj trafiłam.. i baardzo mnie zmotywowało Twoje postępy! Wyglądasz świetnie! Mam nadzieję, że i ja zobaczę kiedyś 6 z przodu na wadze :) Podziwiam i trzymam kciuki za dalsze efekty :)
ZobaczePiatke
16 listopada 2012, 14:09Wyglądasz w porządku naprawdę :) Chyba jesteś dla siebie zbyt krytyczna :) Ale rozumiem Cię : ja też nie jestem jakimś "grubasem", ale parę kilo w dół poprawiłoby mi nastrój i samoocenę :)) Powodzenia życzę ! :)))))