Z okazji Dnia Dziecka czas chyba na jakieś podsumowanie
Do końca stycznia 2013 - 95 kg (było 94,3)
Do końca lutego 2013 - 93 kg (było 92,4)
Do końca marca 2013 - 91 kg (było 89,5)
Do końca kwietnia 2013 - 89 kg (było 88,3)
Do końca maja 2013 - 87 kg (dokładnie tyle)
Do końca czerwca 2013 - 85 kg
Do końca lipca 2013 - 83 kg
Do końca sierpnia 2013 - 81 kg
Do końca września 2013 - 79 kg
Do końca października 2013 - 77 kg
Do końca listopada 2013 - 75 kg
Do końca grudnia 2013 - 73 kg
Jest nieźle, choć do tej pory miałam zawsze trochę zapasu, który w tym miesiącu się skończył
Chyba najwyższy czas wprowadzić jakieś zmiany. Czeka książka i płyta Chodakowskiej, ale w czerwcu marnie widzę swoje zaangażowanie w realizację tego. Końcówka roku szkolnego nie sprzyja, a jeszcze w chórze końcówka sezonu, na którą przygotować trzeba Traviatę oraz jakieś rozrywkowe kawałki. Nie mam szans na planowanie diety ani uczenie się nowych ćwiczeń. A gdzie czas na zakupy i gotowanie??
Może od poniedziałku zacznę chociaż zapisywać co i ile zjadam, to zawsze pomaga ograniczyć wchłanianie Mam taki śliczny zeszycik i przecież wykupiłam Vitaliusza.
Rowerek będzie, bo pomaga mi ogarnąć się psychicznie w tym kołowrotku. Chociaż książę małżonek już zaczyna narzekać, że zasypia - mnie jeszcze nie ma obok niego, budzi się - już mnie nie ma. Cóż...
Niby 2 kg na miesiąc nie jest dużym wyzwaniem, ale jednak w maju straciłam tylko 1,3 kg Nie jestem bez winy, oj nie. Pozwalałam sobie na wiele smakołyków, o wiele za wiele. Słaba jestem, chociaż myślałam, że nie aż tak. Trudno, znaczy się trzeba bardziej uważać, skoro już wiem. Długa droga jeszcze przede mną, a nie chciałabym jej niepotrzebnie wydłużać. Powolutku, nawet tiptopkami, byle do przodu!