Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Idzie jakoś


Wczoraj nie wpisałam nic, chociaż chciałam... Ja nie wiem, co się dzieje, ale drugi raz mi się stało tak, że mogłam wejść tylko na facebook'a i konto google... A nic się nie chciało ładować. 

WE KAŻYDYM RAZIE!
Wczoraj biegałam po raz drugi, ale dzisiaj już nie mogłam, bo zakwasy i zmęczenie po szkole mnie zatrzymały. W konsekwencji spałam... Jednak i tak nie jest źle, bo nie zjadłam czekolady i żadnych słodyczy, jedyne co, to kromka chleba pełnoziarnistego z miodem i do tego serek wiejski, ale nie chcę liczyć tego jako słodycze. Powinnam? Powiedzcie szczerze. 
Już myślałam, że mam coś z biodrem, ale dziś już nie boli tak jak wczoraj i przedwczoraj. Teraz czuję, jakbym miała tam zakwasy. 
Na szczęście nogi rozmasowałam i porozciągałam i już nie mam takich zakwasów jak wcześniej. Jutro już będę biegać wieczorem. 
Jak się cieszę na to wolne, to po prostu... Jeszcze muszę się pouczyć, ale już w czwartek jadę do dziadków i będę sobie biegać rano i wieczorem przez trzy dni, a w niedzielę rano tylko. Wreszcie się porządnie poruszam. Wiem, że nie powinnam przesadzać, nie mam zamiaru tego robić, ale wiem, że mnie stać na to i chcę spróbować. Jeśli po pierwszym dniu następnego dnia będę ledwo żyła i tylko ból mi o tym będzie przypominał (jak starej babci), to wiadomo, nie zmuszę się.

Jutro mam zamiar nie zjeść nic słodkiego, nawet miodu. Kurczę, z jednej strony wiem, że to nic strasznego, a z drugiej to uczucie, że mogłam tego nie jeść. Trudno, stało się, jutro naprawię błąd. Może uda mi się bez słodyczy dotrwać nawet do niedzieli? Oprócz ciała muszę trenować charakter, ale zrobi mi to dobrze. Dzisiaj byłam bliska załamania, żeby zjeść kawałek ciasta, które zrobiła mama, ale nie, nie wzięłam. 
Właśnie- wczoraj, z okazji swojego święta, mama zrobiła moje ulubione ciasto. Może i nie upiekło się równo- wina piekarnika- i z jednej strony jest podpalone, ale co z tego, jeżeli jest czekoladowe z polewą? Izaura... Mniam. Wczoraj zjadłam 4 kawałki, takie prostokątne, dość małe i umówiłyśmy się, że dzisiaj nie urazi się, jeśli nie zjem. 
Wiem, że chciała dobrze, ale... Chciało mi się płakać jedząc to ciasto, autentycznie. Nie wiem czemu aż tak, ale po biegach nie miałam ochoty, co jest dziwne, a wręcz musiałam, czułam, że muszę. Wiem, jak jej zależy, gdy zrobi coś dla nas (mam 2 braci), żebyśmy zjedli i jak jej smutno, gdy wybrzydzamy. Zwłaszcza, że ciasto było takie, bo dawno chciałam. Jednak wynagrodzę jej to, bo mi miło i głupio i smutno... Pomimo tego, że się często kłócimy.

Koniec pisaniu o cieście ;) Chociaż to nie do końca tylko o tym, a o ogólnie- diecie i rodzinie. I tak mam dobrze, że nie wyśmiewa mnie, żę się odchudzam, bo na pewno czasem tak jest u kogoś.

Jeszcze kilka zdjęć zdrowego jedzenia, które nawet MNIE zachęciłyby do zjedzenia, a nawet powiedziałam sobie "mniam". (najczęściej tak jest przy zdjęciach czekolady, ciast, ciastek i czasem mięsa i fast foodu)




A TO WSZYSTKO ROBIMY PO TO:




Więc, o ile nie jest 23:59


Dacie radę, ja jeszcze może nie schudłam, ale bieganie jeszcze niedawno dla mnie było abstrakcją ;)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.