Jeszcze 5 dni temu było 66, dziś znowu 68 kg, znowu mam wieczorne napady obżarstwa, wczoraj nadprogramowo zjadłam banana, pomarańczę i 2 jabłka no i 2 pieczywa vasa, nie wiem co we mnie wstąpiło... chociaż wiem, chęć cukru, oprócz tego zrobiłam dzień przerwy w ćwiczeniach, z powodu okresu, ponadto nie jadłam regularnie i zaliczyłam 2 dni temu kawałek pizzy u koleżanki. W sumie się nie dziwię, że przytyłam. Teraz wracam do gry, mam nadzieję, że 1 sierpnia dojdę do 60 kg, potem tylko 5 i jestem w domu. 11 kg, cholera...
Marzy mi się rozmiar 38...
Nie mam dziś nic ciekawego do napisania, chciałam to z siebie wyrzucić i oficjalnie zapewnić siebie i Was o tym, że będę walczyć, mimo porażek. Nie powinnam się często ważyć, ale pokusa jest ogromna, może powinnam wyrzucić wagę? albo chociaż poprosić kogoś, żeby ją przede mną schował. Za bardzo mnie frustruje ta wskazówka.