Jestem kompletnie rozsypana, nie lubię tego stanu. Niedługo mój facet wyjeżdża za granicę do pracy. Moja matka kolejne tygodnie spędzi w domu na zwolnieniu. Coraz mniej mam na wszystko siły. To stwierdzenie, nie jęczenie.
Przykro mi bardzo, ale muszę przesunąć suwak i to nie w tę stronę, w którą bym chciała. I mam spostrzeżenie. Od mojego wymarzonego 75 kilo minęło 10 lat. Dzisiaj wyrwałam z szafy kurtkę, którą nosiłam w moim najszczuplejszym okresie. Jak to jest możliwe, że wciąż w nią wchodzę?
Te kurewskie pigułki mnie wykończą. Dobre kilka kilo to woda, która we mnie siedzi. Nogi mam spuchnięte, więc i cala reszta musi nieźle tego płynu nosić.
No nic, taka tylko dobra strona wyjazdu mojego chłopa: odstawię tabletki, będzie łatwiej chudnąć...