Jeszcze dobę po Maratonie chodziłam jak nakręcona, nie mogłam spokojnie usiedzieć, adrenalina mnie nosiła.
A potem nagły i okropny spadek nastroju. Nawet mi się na Vitalię nie chciało zaglądać. A jak już zajrzałam, to najbardziej mi się chciało ponarzekać. Że nie chudnę, że mi nie idzie. Głupio mi było, że kiedyś się po kryjomu i wielce złośliwie podśmiewałam z innych. Czytając pamiętniki vitalijek, co to nie mogły schudnąć i zarzekały się, że przestrzegają diety, ograniczeń, czegokolwiek. Nie wierzyłam, uważałam to za samooszukiwanie. Że się przed samymi sobą nie przyznają do podjadania.
A teraz mnie to trafiło. Nosz nie idzie mi!!! Zastój wagowy się zaparł osielskimi kopytami i stoi w miejscu. Nic w dół!!! Co gorsza - często ku górze pobrykuje.
Przestało mi się chcieć.
Jest 62 kilo - to niech se będzie!!! Nie umrę od tego. Najwyżej będę musiała inne (w sensie, że obfitsze w brzuchu i doopce) kostiumy pływackie kupić.
Owszem, wciąż i prawie codziennie jestem na rowerze i wciąż nie rzucam się ani na słodkie ani na smaczne żarcie. O! Właśnie wczoraj zjadłam jednego landrynka nims,nim2, jakoś tak. Ale to był wcale nie ostatni i w dodatku z paczki, co ją kupiłam, jak latem biłam rowerowy rekord na 150 kilometrów.
Nie to nie, nie muszę być chuda. Nie muszę być szczupła. Chyba wystarczy, że nie jestem zbyt okrągłą.
I tak tkwiłam w duchowym marazmie, aż pewnego dnia DOSTAŁAM LIST.
Witam Panią bardzo gorąco z zimnego O.
Bardzo proszę o chwilkę czasu na przeczytanie wiadomości.
Nie wiem jak Pani to odbierze i zareaguje, ale naprawdę muszę Pani PODZIĘKOWAĆ!(...).
Zaczynam:
W czerwcu 2010 roku moja waga osiągnęła punkt kulminacyjny - prawie 90 kg, a jestem Pani wzrostu. Czułam się dobrze i nie przeszkadzało mi, że noszę coraz to większe ubrania. Byłam wtedy z mężem na wycieczce w Warszawie i zrobił mi kilka zdjęć. Po obejrzeniu ich nie mogłam uwierzyć, że ja tak wyglądam! W lustrze i w moich oczach wyglądałam inaczej. Postanowiłam coś z tym zrobić...
I tutaj pojawia się Pani: jolajola1. Odwiedzałam vitalię szukając porad i z zapartym tchem czytałam Pani pamiętnik, (bo) jest on otwarty dla wszystkich - na moje szczęście! Dzięki Pani wpisom i takiej pozytywnej energii jaka biła z pamiętnika czułam, że mogę wszystko.
Jadąc do Warszawy w 2011 roku bardzo chciałam Panią zobaczyć - nie udało się :( Już wtedy myślałam, aby(..) do Pani napisać, ale psychicznie nie byłam na to gotowa. Przeżywałam z Panią wszystkie smutki i radości, czytałam i myślałam o Pani. Wszystkie "wredne" komentarze odbierałam jako zazdrość.
Dziś ważę w granicach 53-55 kg, wiem, że Pani troszkę więcej, ale wciąż trzymam kciuki, że się uda Pani osiągnąć swój cel.
W niedzielę wreszcie zobaczyłam Panią w Warszawie!
Wtedy wiedziałam, że muszę napisać, nie ma odwrotu - ktoś kogo nie znam osobiście, zrobił dla mnie tak wiele, że muszę to powiedzieć - wykrzyczeć. Powiem szczerze, że wygląda Pani rewelacyjnie! Żałuję, że się nie odezwałam, ale zaparło mi dech w piersiach i nie wiedziałam co powiedzieć! (...) szeptałam do męża i koleżanki - "to jolajola1 z vitalii" - a było to na narodowym, kiedy bosy Paweł kończył bieg, a Pani i kolega na rowerach byli przy nim. Byłam tam, mój pierwszy maraton w życiu, czas może nie rewelacyjny, ale dla mnie zadowalający 4:23:xx. (...)(Mam) najniższą wagę od czasów podstawówki i wszystko dzięki Pani.
Pewnie pomyśli Pani - co za wariatka. Zdaję sobie sprawę z chaosu jaki tu zamieściłam, ale tak dużo chciałabym napisać... Najważniejsze co chcę przekazać to, że z daleka i tylko z czytania - UWIELBIAM PANIĄ!!! I DZIĘKUJĘ!!! Dzięki Pani miałam siłę walczyć ze zbędnym balastem. Była Pani i jest moim mentorem. (...)Jest Pani cudowną osobą.
Pozdrawiam serdecznie
!!! !!!!! ?????? !!! ?!?!? ...........
Czytałam z wilgotniejącymi oczami i ze szczęką opadniętą poniżej poziomu Rowu Mariańskiego.
W życiu bym się nie spodziewała, że mogę być dla kogokolwiek motywacją!!! I to taką, która pomoże komuś przegonić prawie 40 kilogramów do diabła. I że ktoś mi będzie tak gorąco dziękować za coś, czego nie zrobiłam. Że ktokolwiek obcy przyzna publicznie, że jestem dla niego KIMŚ!
Przecież ja się nie o to starałam, żeby być wzorem. Ja tylko z mozołem przeganiałam swój osobisty nadmiar komórek tłuszczowych
Tylko...
I jeszcze jedno mi przyszło do głowy. Skoro jestem KIMŚ, to nie mogę, nie powinnam być zobojętniała na to, co dalej będzie się działo z moim ciałem. Po prostu NIE WYPADA mi się poddawać. Bycie KIMŚ zobowiązuje.
Ściągnęłam fotki, na których jestem z bosym.biegaczem. To Paweł Mej, stara się zawsze dochodzić ostatni, ale w limicie czasu. W Polsce maratony przechodzi na bosaka, a półmaraton warszawski 2 (chyba) lata temu przeszedł tyłem. Zakręcony facet.
* * * * * * * * *
Więc już od przedwczoraj:
. . . białe bułeczki won! . . kalafiorku z serkiem wiejskim, witaj w domu . . buraczki z jabłkiem zasmażane, jak dawno was nie było! . . . kukurydzo, póki jeszcze jesteś w świeżych kolbach, zapraszam do mojego garnka, będę cię brała w samej soli. . drogie szyneczki i polędwiczki, uprzejmie proszę tylko po jednym plasterku na kanapkę . . sery śmierdzące proszę o nie tak liczne zamieszkiwanie w mojej lodówce . . ach! musli własnoręcznego nie ma, trzeba będzie znowu mieszać . . . tylko niech nikt mi do domu nie przynosi czekolady, bo wydziedziczę!
Przy okazji - w trakcie jazdy z Maratonem przekroczyłam 100 tysięcy kalorii spalonych w tym roku. Mało, chyba najmniej od 2010. Zbyt późno się zaczął sezon rowerowy, przecież zima trzymała jeszcze po Wielkanocy.
filipinka1
6 października 2013, 22:43wow!!! coś pięknego... taki list :) aż mi się łezka wzruszenia w oku zakręciła :) No teraz Joluś nie możesz odpuścić :))
Nefri62
6 października 2013, 22:29Fajnie że wróciłaś i znów jesteś sobą. pozdrawiam
SLIM2BE
6 października 2013, 21:25Niesamowite!!!:-)
zoykaa
6 października 2013, 21:02bo ja tak z pewna doza niepewnosci z impetem w glab Ojciec Prac-chcialam rzec zes tez mi idolem i innym guruem:)trzym sie bo wage masz pikna ze hej
schizofrenja
6 października 2013, 20:04to się nazywa "kop" :)
otulona
6 października 2013, 19:59:-) no widzisz...cudowny list! a ja ten zastój znam i trwa od lat...
frodobeat
6 października 2013, 19:30oj jakie to miłe....taki antydepresant słowny
deepgreen
6 października 2013, 19:26Az gesej skorki dostalam!Pani Chodakowska sie przy Tobie chowa!!I patrz w jak odpowiednim momencie ten list nadszedl...Sary na razie nie obetne.Po prostu licze,ze jej do jutra juz przejdzie:-)
renianh
6 października 2013, 18:12Rzeczywiście super wyglądasz ,Ten koniec lata nie byl mily w temacie odchudzania ale to się zmieni mocno w to wierzę.Lubię kukurydzę gotowaną choć nbie jestem jej fanką ale spróbuj sposobem mojej tesciowej przywiezionym z ameryki ugotować kukurydzę nie w wodzie z solą a z dodatkiem odrobiny cukru .Gotuje sie błyskawicznie jest bardzo smaczna a lekko posolić można po ugotowaniu ,jak ktoś lubi.
baja1953
6 października 2013, 16:48Jola!! Mnie się oczy spociły...No, proszę jaką masz siłę w sobie, 40 kg przegoniłaś z czyjegoś ciała, to chyba więcej niż Twoje stracone 15-20?...Taki wzór jak Ty musi się teraz starać podwójnie...A co to lato zrobiło z nami, to naprawdę nie wiem...Nie dość, że przytyłam 4 kg ( uczciwie powiem, sama się utuczyłam, nie ma w tym żadnej zagadki), to jeszcze cieszę się, że to wciąż jest tylko 69, a nie np 70...Pewnie zasłużyłam na 70, ale..niedoczekanie!! Ja też niebawem wezmę się za siebie, póki co jeszcze mi się nie chce.... A Twoje 62 jest bardzo malutkie, skromniutkie, wzorowe...:))
luckaaa
6 października 2013, 15:55prawdziwe przebudzenie . Jolka silaczka nasza wraca !
dam.rade.1958
6 października 2013, 15:43Basen V Poprzeczna, Anin :) basen i sauna za cenę jednego biletu :) Ja kupuje za 31 zl i mogę siedzieć do nonstopu :)
mirabilis1
6 października 2013, 15:10hmmmm, można mieć duuuuuuużo więcej - to tylko 23 pozycje:)
wiosna1956
6 października 2013, 15:02normalnie sie poryczałam !!!!!!!!!!!!
zdrowa.flame
6 października 2013, 14:46Ten list zmotywował mnie, żeby w końcu zostawić u Pani komentarz, aż się wzruszyłam ;), mam dopiero 26, a chciałabym być w takiej formie jak Pani, zmotywowała mnie Pani, żeby jeździć na rowerze po Warszawie, od maja w zasadzie nie używam komunikacji miejskiej. Cenię Panią za energię, jest Pani także też moją motywacją :).
Insol
6 października 2013, 14:32phi! jak to nie wiedziałaś że jesteś motywacją? no wiesz..
dam.rade.1958
6 października 2013, 14:15no to milo sie zrobilo :) tez Cie widzialam ostatnio, samotnie jechalas, tak jak ja...
alkapisz
6 października 2013, 14:15łojjjjjj,cudny list,oczy mokre,jak chyba większości, kto to przeczyta ......no tak to zobowiązuje,mnie stawia jedna z Vitalijek za wzór,tylko czego,chyba tego ,że jeszcze nie osiągnęłam celu, ale zawsze się podnoszę i walczę cały czas,wstyd mi ,bo nie jestem żadnym wzorem do naśladowania.
Alicja851985
6 października 2013, 14:13no nieźle... taką motywację to ja rozumiem ...
cancri
6 października 2013, 14:04O ja, naprawdę niesamowite ;-))))