Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Never give up.


Ile można sie nad sobą użalać, ile można płakać za kimś kto i tak ma to w dupie. Sorry ale znam swoją wartość i nie zasługuje na to, nie moge się poddać nawet kiedy życie szyderczo śmieje mi się w twarz. Nie potrzebuje nic nikomu udowadniać, jestem SUPER i nieważne że w talii mam grubo ponad 60 cm. Nie jestem modelką, nie muszę wyglądać jak wieszak. Dobrze wiem, na co mnie stać. Koniec z przejmowaniem sie tym co inni powiedzą, TO JEST MOJE ŻYCIE. Czas realizować marzenia. Czas w końcu się podnieść, z perspektywy leżącego nic nigdy nie będzie wyglądać ciekawie. To tak na wstępie.
Dziś zrobiłam sobie dzień filmu i korzystając z urlopu postanowiłam obejrzeć kilka z mojej poczekalni na kinomaniaku. I to był bardzo dobry pomysł :) Potrzebowałam tego, przeniosłam się w świat, który co prawda nie istnieje ale bardzo lubie ten stan. Może czasem brakowało mi kogoś obok lecz nie do końca był to M. Także jest progres i cieszę się niezmiernie. Jutro kolejny dzień leniuchowania, pojutrze wyruszam na sklepy, a w sobotę przygotowuję z babcią urodziny mojej siostry. 

Niech się dzieje co ma się dziać, ja jestem silna, porażkę też przyjmę na klatę. W lodówce mam szampana, który został zakupiony na moje urodziny (we wrześniu) z myślą o wiadomo kim ale jeśli jutro mam leniuszkowaty dzień wypiję go z mamą, być może to będzie dobry początek, by naprawić nasze relacje. Mam jeszcze kilka planów w głowie ale zobaczymy co z tego wyjdzie. Na pewno będzie to wycieczka, ale gdzie i z kim to się okaże. Juz druga w nocy, za godzinkę powinnam się zrobić śpiąca także mam jeszcze troszke czasu na myślenie co zrobić z urlopem. :) Spijcie dobrze :* 





© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.