Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
O ściance wspinaczkowej, czekoladowym fondue i
paskudnym przeziębieniu



Poprzedni tydzień był bardzo fit tygodniem. Dumnam. A najfajniejsze było jego zwieńczenie. Postanowiłyśmy z koleżanką mieszkającą opodal i jedną z moich współlokatorek wybrać się na ściankę wspinaczkową. My dwie zielone, współlokatorka już kiedyś się wspinała, więc jako guru została przez nas ochoczo zabrana. Akurat miałyśmy zniżkowe kupony na wejścia więc hulaj dusza bez kontusza za to w uprzęży!
Wrażenia- MEGA GIGA BOSKO. Ale. Jeżeli któraś z was ma kontuzję stóp lub dokucza ból palców u nóg- w życiu tam nie idźcie :D Buty wspinaczkowe są jedną z gorszych katorg jakie znosić może człowiek na ziemi. :D Ja po każdym wspięciu i zejściu od razu je zdejmowałam, tak okrutnie piły palce. Jeżeli nie chcecie wypożyczać butów możecie przynieść własne. Dobrze żeby były za ciasne. Najlepiej-o dwa numery. To nie żart!
Wracam do chronologii naszej wyprawy. Jesteśmy w starej opuszczonej hali. Sporo ludzi ale miejsca też mnóstwo. Faceci- mmmm marzenie :d
Ale- ad rem. Krótkie przeszkolenie, nauka asekuracji i już jesteśmy pozostawione same sobie. Przed nami ściana pełna zagłębień i kolorowych wypustek. Wygląda jak dziecinna igraszka. Włażę. Jestem w połowie ściany. Ała. To po raz pierwszy bolą mięśnie rąk. Gdzie okiem sięgnąć nie ma punktu zaczepienia by jakkolwiek zmienić pozycję. Noga prawa na ten żółty trochę wyżej!!- krzyczy asekurująca mnie Kasia. Ale jak tą nogę postawić wyżej jak i tak rozkraczonam jak żaba i przylgnięta do tej ściany :D Ani się obrócić, bo zlecę.
Powiem Wam że ani się obejrzałam jak zeszły nam 2 godziny wybornej zabawy.
Ścianka to godny przeciwnik.
Ale. Mięśnie. Ból mięśni rąk, nie jakiś dokuczliwy bardzo, po prostu są słabe jak kurczak, tak, że wyciśnięcie gąbki do mycia naczyń jest wyzwaniem :D Te mięśnie- barków, ud, rąk- mam wrażenie że nigdy, podczas żadnych ćwiczeń- czy to z Jillian czy na treningach obwodowych-siłowych na które chodziłam- nigdy nie były przeze mnie używane :D

Ale nie ma że boli! Wieczorem tego samego dnia trzasnęłam shreda, bo przecież nie przerwę, jak już robię!

I wszystko byłoby pięknie. Ale na ściance było zimno. Betonowa podłoga zimna, skarpetki cienkie, a w niedzielę wyjatkowy mróz podczas drogi powrotnej. Gdzieś mnie zaziębiło.
W poniedziałek rano budzę się z potwornym bólem gardła, problemami z przełykaniem, bólem głowy no i potwornym bólem mięśni do tego :D
Niestety z tego wszystkiego wyszedł wymuszony rest day.
Poszłam do piekarni i kupiłam bułę- bo co lubię w byciu chorą to moje sztandarowe posiłki- bułka z masłem i kupą czosnku :D a do tego sto pięćdziesiąt herbat pod rząd- albo z sokiem malinowym, albo z miodem, albo z cytryną.
Tak się wspomagając przetrwałam poniedziałek. We wtorek było źle. Musiałam iść na obowiązkowe zajęcia na rano ale potem wróciłam do domu, przebrałam w dresy i hopsa pod kołdrę. Przespałam pół dnia. Wypiłam pół tysiąca herbat. Wzięłam coś przeciwbólowego i zagryzłam czosnkiem.
I myślę no nie no słodki Jezu no dajże żyć toż przerwałam shreda. To już drugi rest day? NOŁ ŁEJ!
W środę trochę mi przeszło. Samopoczucie świetne. Tylko gardło lekko pobolewa, nos zatkany. Ale już wieczorem nie było przeproś. Zrobiłam Jillian. Potańczyłam trochę do świątecznych piosenek :DD Endorfiny uśmierzyły resztkę bólu.

Gdy czułam się już dobrze nadeszła znów ona. POKUSA.
pokusa przebrana za czekoladowe fondue. Współlokatorka zaprosiła dwie nasze koleżanki na małą ucztę i babski film.
No nie, no nie, no nie myślę- tylko nie czekolada!! Za późno, schodzą się, zdejmują buty, każda przynosi czekoladę. Miła atmosfera żarty, śmieszki
Po chwili rozpuszcza się już w garnuszku a ja jestem bliska załamaniu żelaznej woli :D
No bo oprzyjcie się temu:


Ale
ale
ale

śpieszę donieść, że OPARŁAM SIĘ- oczywiście towarzyszyłam im, ale wyjęłam jogurt naturalny i to w nim maczałam owoce- mówię do dziewczyn- a to moje fondue! kto biednemu zabroni! :)
Także moje drogie- DA SIĘ!
Nie ręczę co będzie gdy nadejdzie PMS ale to jeszcze nie jest ten dzień :D

Dziś z kolei katar i kaszel. Mój przyjaciel rosół wsparł mnie formacją OK. Walczymy dzielnie.

xoxo wieści z frontu układu odpornościowego już niedługo.

  • Maaaargo

    Maaaargo

    21 grudnia 2013, 02:01

    Powiem szczerze, że myślę nad ścianką wspinaczkową i przekonałaś mnie trochę do tego :)

  • chucky1990

    chucky1990

    19 grudnia 2013, 09:02

    nigdy nie kopiuje cudzych tekstow ani nie dodaje sobie sama komentarzy..;D Studiuje dietetetyke i lubie coś od czasu do czasu napisac.... a lieterowka? Cóz, nikt nie jest doskonaly ;-)

  • Skania79

    Skania79

    15 grudnia 2013, 20:25

    Szczerze, to coś takiego przemknęło mi kiedyś przez myśl. Fakt, mam lęk wysokości, ale...to się wytnie :))

  • Belcia.

    Belcia.

    13 grudnia 2013, 17:43

    Tylko raz w życiu zawarłam bliższą znajomość ze ścianką wspinaczkową, a ważyłam wtedy dobre 10 kg więcej, więc Bóg mi świadkiem, że nie było łatwo :D. I antyprzeziębieniowa herbatka pojawia się u nas w tych samych konfiguracjach! Cytryna, miód i sok malinowy- potrafię tym wyleczyć nawet wczesne stadium grypy :D! I gratuluję rzecz jasna samozaparcia- patrząc na to cudne zdjęcie pewnie rzuciłabym się na kiwi w czekoladzie, bo jeszcze nigdy nie miałam okazji takowego spróbować :)

  • wstroneslonca

    wstroneslonca

    13 grudnia 2013, 15:58

    nigdy na ściance nie byłam, ale chciałabym się wybrać ; ) mam ochotę zjeść to zdjęcie! ; D uroki PMS : D

  • holka

    holka

    13 grudnia 2013, 14:55

    No proszę, jak ciekawie można spędzić czas i na dodatek spotkać wysportowanych facetów ;) Kuruj się bidulko i chwilowo raczej odpuść ćwiczenia...szybciej wyzdrowiejesz to szybciej będziesz mogła ruszyć pełną parą z treningiem.Fajnie zdrowo się leczysz :) i odpuściłaś takiemu cudnemu fondue,naprawdę możesz być z siebie dumna :) Jak ja się cieszę,że częściej dodajesz wpisy :D Co studiujesz jeśli można wiedzieć?

  • breatheme

    breatheme

    13 grudnia 2013, 14:19

    To się nazywa mieć silną wolę! Brawa za pomysłowe wybrnięcie z sytuacji;)

  • mili80

    mili80

    13 grudnia 2013, 08:14

    Jestem z Ciebie mega dumna!!! Nie dość, że zacięta jesteś niesamowicie pod względem ćwiczeń, to jeszcze ta fontanna czekolady!!! Super, dumnam ja z Ciebie też!!! :*

  • KikiVanB

    KikiVanB

    13 grudnia 2013, 00:06

    Uszanowanko.

  • liliana200

    liliana200

    12 grudnia 2013, 17:39

    Sama bym się wybrała na taką ścianką a mój byłby uradowany, że może się powspinać. Muszę spróbować. Ah te grypiska mam nadzieje, że i mnie nie dopadnie.

  • adorablee

    adorablee

    12 grudnia 2013, 17:22

    No to jesteś dobrym przykładem, że można odpuścić takiej pyszności. owoce w jogurcie na pewno były równie smaczne, a na founde na pewno kiedyś jeszcze się skusisz. na razie cele! A wspinaczki gratuluje, ja bym nie dała rady pewnie!

  • KikiVanB

    KikiVanB

    12 grudnia 2013, 17:07

    Kurcze... silna jesteś :P Ja bym się rozpuszczonej czekoladzie nie oparła ;)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.