Zaczynam rok z porażką oczywiście. Nie udało mi się właściwie nic zrzucić w zeszłym roku. Pasek wagi jak zaczarowany, albo w miejscu albo w górę ..
Zmieniłam założenie, docelowy plan z 56 na 65. Stwierdziłam, że marzenie o cudzie tutaj nie działa i idę w bardziej wiarygodną stronę.
Inspiruje mnie kilka Vitalijek, nowy rok, nowe plany - może się coś ruszy.
Święta zostawiły na moim brzuchu i biodrach duuużo wspomnień. A wszystko przez tradycję, haha (kogo ja chcę oszukać). MAKÓWKI - znacie to?? U mnie w domu to właściwie jedyna ulubiona, świąteczna potrawa. Nic innego mnie nie kręci, ani karpik, ani kapusta ... tylko ONE. Chciałam nie robić, ale mąż stwierdził, że to przecież tradycyjne danie więc co to za święta bez nich. No i tak też uczyniłam, i tak też pożarłam JE.
Ech, kochane i kochani - zmagamy się z tymi pokusami.
Ale jak to mówią "w grupie raźniej"
Zatem Witam się z Wami gorąco, nie opuszczajcie mnie w boju. Wspierajcie - ja odwzajemnię się tym samym.
DOBREGO ROKU !!!!!!!!!!!!!!!!
alicja205
2 stycznia 2014, 11:37Ja najbardziej czekałam na galaretę z karpia.. a potem na makowce. Uwielbiam! Ech te wspomnienia.. rociągniety żołądek, dwa kilo na plusie i apiat od nowa ;)) Ale damy radę! Małymi kroczkami do przodu..albo raczej do tyłu..??? ;) Powodzenia!