Ahh co to był za dzień, jedna wielka masakra. Nie wiem co mi się dzisiaj stało, ale pół dnia wymiotowałam, a w przerwach latałam do kibelka( daleko nie miałam haha).
Zaczęło się w pracy, pierw zaczął mnie boleć brzuch, później kręciło mi się w głowie, nie wiedziałam co się dzieję, myślałam że zaraz odjadę.,, Zwolnili mnie do domku o 12, ok. 14/15 się wszystko uspokoiło, na szczęście.
Nie mam pojęcia czemu mi się coś takiego przydarzyło. Na początku myślałam że może coś zjadłam, ale nic takiego nie jadłam, co by mogło mi zaszkodzić. Chyba czas się wybrać do lekarza, bo samo z siebie się to nie wzięło.
Mieliśmy mieć jutro wolne w pracy, ale niestety trzeba przyjść, kurczę znowu się zaczyna, będziemy pracować po 12 h dziennie aż do wakacji, a za nadgodziny zapłacą dopiero w styczniu 2015, masakra. Płakać się chcę.
Z tego wszystkiego odechciało mi się ćwiczyć,ale tak na serio, siedziałam na kanapie, i myślałam co tu zrobić, byle nie ćwiczyć. w ogóle nie wiedziałam jak się do nich zabrać, ale w końcu mi się udało. Zrobiłam te same ćwiczenia co wczoraj., no i znowu jestem z siebie dumna, myślałam że nie dam rady, a jednak.
Z dietą ok. Moje menu;
Owsianka(o 5)
2 kanapki chleba razowego z szynką i ogórkiem, mandarynka
zupa warzywna
koktajl owocowy, gruszka
bigos(trochę) z kromką chleba razowego
2 herbaty + ok. 2 l wody
Na dzisiaj to już wszystko. paaa, trzymajcie się laseczki!!
domji
4 stycznia 2014, 14:55zazdroszczę samozaparcia, że nawet w taki dzień ćwiczyłaś! :) i dziękuję:)
LibreSoy
3 stycznia 2014, 21:24Może to jakaś jelitówka? Albo stres? Mój organizm czasem różne figle płata ;) Super, że się zmotywowałaś, w takich sytuacjach najlepiej widać jak bardzo nam zależy, a dumne jesteśmy z siebie dwa razy bardziej :)
iwona.xxxyyy
3 stycznia 2014, 21:07o, to sie nazywa konsekwencja.. wracaj do zdrowia;)