Przytyłam kilka kilo od jesieni, ale serio, nie wyglądam dużo gorzej. Uda praktycznie nie utyły, jedyne co, to brzuszek może trochę, ale mówię całkiem szczerze, że mięśnie robią swoje i na wadze widać tyle, co przed dietą, a w lustrze nie.
Dzisiaj była rodzina i się przejadłam. Ten tydzień ogólnie był ok, byłam dwa razy na siłowni i do końca tygodnia będę chodziła codziennie.
Od jutra zaczynam detoks.... Może od jutrzejszego "jutra" w końcu się uda.
Muszę oduzależnić się od cukru, czekolady. Byłam blisko, w poniedziałek byłam u koleżanki i nie zjadłam delicji i czipsów, odmówiłam kupienia pizzy i ogólnie nie, po czym wyjęła czekoladę, a głód zrobił swoje. Nie mam problemu z ćwiczeniami, moją słabością jest jedzenie. Szkoda, że to głównie ono robi swoje przy odchudzaniu.
Mam w planach picie codziennie rano i wieczorem szklanki wody z połówką cytryny+ może będę brała 0,5 l butelkę wody z cytryną do szkoły. Do tego zero słodyczy i mak jedna kromka pieczywa lekkiego z miodem dziennie- rzecz jasna chodzi mi o to, że ze słodkich rzeczy maks tyle. Co najwyżej zrobię ciasteczka owsiane i pozwolę sobie na 1-2 dziennie. Codziennie śniadanie, potem w szkole kanapka, owoc, jajko albo coś takiego, nie chcę być głodna. Po powrocie do domu mały obiad, siłownia i potem na kolację grapefruit, jajka, twaróg albo coś takiego małego. Śniadania będą duże, z resztą już się do takich przyzwyczaiłam.
Musi się udać, muszę na wiosnę dobrze wyglądać. Chcę być WOW a nie tylko, jak całe życie: nie jest źle.