oto dowód
|
niedzielny rodzinny obiad załatwił prawie całe jedzonko, a co miało pozostać - chętnym porozdzielałam w postaci "gościńca" . .. właściwie to oni sami prosili, udało nam się zrobić wyjątkową pyszność
z nadmiarów zostały nam jarzynki, pół gara kwaśnego żuru i jajka na twardo w ilości dużej (oh! majonez do jajek też został, ale ukryłam go w lewym rogu dolnej półki lodówkowej i udaję, że go nie zauważam)
w tygodniu przedświatecznym nie jeździłam na rowerze, bo to mokra pogoda, bo to przygotowania, bo chory facet w domu, bo niespodziewane wyjścia - stęskniłam się za rowerem!!
więc jak w poniedziałek wielkanocny znalazłam po 14 czas dla siebie, to sobie wielkie rowerowe plany robiłam,
pogoda cudna, chciałam pół Warszawy objechać
....
i na 60 kilometrze, na Bemowie, tak daleko od domu... zrobił mi sie kryzys wytrzymałościowy - naciskałam
pedały, a rower prawie w miejscu i zimno mi zaczęło być okropnie . .
prawie już szukałam przystanku busa albo trama na powrót
najkrótszą drogą do domu, z piekącymi stawami stóp i kolan, z bólem w napiętych ramionach
miała być pierwsza tegoroczna stówa, a ledwo-ledwo przejechałam 81 km
na dłuższe jazdy trzeba jedna wybierać się we wcześniejszych godzinach, popołudnia na stówę nie starczy
acha, po drodze popełniłam głupstwo które niewątpliwie kwalifikuje mnie do startu po nagrodę Darwina
paddoczek z konikami w kolorowych uzdach przy drodze był, koniki takie łaskawe, dawały sie głaskać, grzeczne ... paddoczek ogrodzony cienkimi patyczkami z podwójną białą tasiemką
temu konikowi chciałam zrobić zdjęcie, jak skubie trawę
.... pochylałam się do jego pyska, coraz niżej i niżej, aż dotknęłam głową jednej z tych białych tasiemek
a to się okazał być PASTUCH ELEKTRYCZNY !!!!
kucałam nisko na mokrej ziemi - wywaliło mnie
w ręku trzymałam srajfona (do foto) - ręka odskoczyłam, srajfon wyrwał sie z kabelka, odleciał i się zresetował
chyba wrzasnęłam, bo gardło zabolało
wrażenie zapamiętam na całe pozostałe mi życie, daję słowo!
Ajlona
26 kwietnia 2014, 21:18Koń by się uśmiał! To podobno nie jest niebezpieczne, takie kopnięcie.
uleczka44
24 kwietnia 2014, 21:43Waga utemperowana, na stałym poziomie. Nawet Święta jej nie wzruszyły. Jolu, co to za pomysły by jednego dnia 100 km chcieć jechać. To trasa dla chłopa w sile wieku i z wagą podobną do długości trasy. A gdzie Ty, drobniutka, kruchutka. Pastuch jest ledwie tkliwy ale dla krowy czy konia, bo obliczony na ich wagę i gabaryty, Tobie naprawdę mógł zrobić krzywdę. Dobrze, że byłaś blisko ziemi.
Magdalena762013
23 kwietnia 2014, 06:52To wrazenia z wyprawy - niezapomniane. Lekko pogubiona, lekko porażona i "nieprzytyta"- bedzie co wspominac!
renianh
23 kwietnia 2014, 00:01Dziękuję za komplement z Twoich "ust" to tym bardziej cenne że Ty nie z tych co "słodzą " .Spotkania z pastuchem nie zazdroszczę ,bardzo nie lubię prądu nawet zwykłe naelektryzowanie jest dla mnie wyjątkowo nieprzyjemne.Brawo za wstrzemięźliwe święta ,u mnie między piątkiem a dziś jest + 1,2 kg ,to zasługa ciast .
toperzyca
22 kwietnia 2014, 19:52historia z pastuchem kosmiczna..to takie coś nie powinno być porządnie oznakowane? mnie szlag trafia jak mnie pokopie zwykłe naalektryzowanie się...brrrr zupełnie nie jestem ciekawa jakie to uczucie
baja1953
22 kwietnia 2014, 17:07he, he, ja również swego czasu zapoznałam się w ten sam sposób z pastuchem elektrycznym, tzn przy okazji robienia zdjęcia konikowi... Jejku, Jolu, kiedy Ty przytyłaś 6 kg? W ostatnim roku?? Życzę spadków efektownych i trwałych:))
Wiedzmowata
22 kwietnia 2014, 14:51Do Skaryszaka nie dotarłam, nie ten kierunek - była Zakopiańska, Szczuczyńska, Meksykańska, Zwycięzców, działki... i tak ledwo wróciłam; park następnym razem spacyfikuję, z fotoaparatem :-)
Milly40
22 kwietnia 2014, 14:45Znow mi edytor na tablecie rozdzielil nienawidze, to blad za ktory baja mnie scigala !!!!
Milly40
22 kwietnia 2014, 14:44Eeeej to troche nie fair....robienie cos na pokaz, to na pewno nie ja !!!!jesli chce cos przyspieszyc to tylko dlatego ze nie nawidze byc niesprawna, a jeszcze bardzie uzalezniona od kogos. Ale tym razem juzmnie tak niezle pokaralo,zemusialam sie z tym pogodzic. Bede uwazac, ale i tak cos czuje ze to jeszczedlugo bedzie zanim odzyskam mzliwosc chodzenia. Znow noga boli, pod gipsem. Niestety
Nefri62
22 kwietnia 2014, 13:52u nas też są konie za takim ogrodzeniem ale jest duży napis ostrzegający. pozdrawiam i miłego dnia
Insol
22 kwietnia 2014, 13:26bycie blondynką zobowiązuje do takich ekscesów :D
Wiedzmowata
22 kwietnia 2014, 12:46Toś sobie zafundowała wstrząsający (wstrząśnięty, nie_zmieszany?) koniec świąt, nie zazdroszczę ;P
Invisible2
22 kwietnia 2014, 12:28Ja też mam majonez, a jestem jego fanką więc muszę się pilnować. A z tym pastuchem to nieźle hahahahah
CuraDomaticus
22 kwietnia 2014, 12:11oj tak, też kiedyś skakałam przez pastucha