Powolutku wracam na właściwe ścieżki. I coraz bardziej do mnie dociera jak absolutnie odchudzanie powinno się zacząć od psychiki. Wszystko zaczyna się od zmiany myślenia. W nim, w znakomitej większości, leży cała siła sprawcza.
Wczoraj narozrabiałam. Zrobiłyśmy sobie imprezowy wieczorek z Justą i.. no wiecie :P Dzisiaj głowa ciężka, odwodnienie :P Nie chce więcej :P Doszłam do wniosku, że taka pseudozabawa nie jest warta obciążania organizmu.
Od wczoraj czuję zakwasy po callanetiscie. Naturalnie wczoraj nie bawiłam się z Callan, jeszcze nie wiem czy będę miała na to siłę dzisiaj. Dzisiaj tylko 20 minut stretchingu, już mi trochę lepiej.
L. chory z gorączką. Wczoraj mówił, że nie był w pracy, bo był taki wściekły na mnie, ale moim zdaniem go po prostu już rozkładało :D No bo kto nie idzie do pracy, bo go dziewczyna zdenerwowała? :D
Tak czy inaczej wczorajsze rozmowy upewniły mnie, że nie śnię :) On mnie poważnie kocha :) I ja go też. No łał :D