[Zaczęło się od gadania o noszeniu na rękach, przy czym noszeniu mojego mężczyzny a nie mnie]
Ja: zwariowałeś? Za ciężki jesteś!
P: kiedyś będę ciężko chory, schudnę do 60kg i będziesz mnie mogła nosić.
Ja: Ale wiesz, że 60kg to wcale nie tak mało? Ja tyle ważę!
P: [z oburzeniem]Ty wcale nie jesteś ciężka!
Ja: ?
P: Przecież to chciałaś usłyszeć!
W nagrodę dziś mógł mnie ponosić na rękach!
Byłam dziś na pewnym festiwalu. Atmosfera mocno festynowo-odpustowa, zresztą wszystko było straszną komerchą. Najgorsze było to, że jak to w takich miejscach - jedzenia było mnóstwo i po chwili żołądek zaczął się dopominać obiadu. Nawet zaczęliśmy kręcić się po tych stanowiskach ale - całe szczęście - wszystko było mięsne: kiełbachy, kaszany, żeberka, smalec... Jedno marne stoisko z oscypkami. Ale jako, że wiem co przechodzą te oscypki najczęściej - nie skusiłam się.
Już nie mówiąc o tym, że większość spotkań ze znajomymi kończy się w jakiś budkach z kebabami, makach czy innych orlenach, które najzwyczajniej w świecie nie uwzględniają wege ;) Zatem wszyscy się objadają a ja bez żalu nie :) A co najważniejsze - nikt mnie nie namawia na jedzenie!
Mogę to sobie chyba dopisać do listy zalet bycia wege gdyby znowu, ktoś próbował mnie przekonać jakim debilem jestem nie jedząc mięsa ;)
Menu:
- Owsianka z bananem, wiórkami kokosowymi, orzechami włoskimi i truskawkami. Żytnia pajdka z hummusem. Kawa z mlekiem.
- Kanapka z żytniego z sałatą, pomidorem, papryką i rzodkiewką. Szklanka maślanki z koperkiem i rzodkiewką.
- Ryż z warzywami.
- Ciecierzyca prażona z miodem, szklanka świeżego soku z pomarańczy.
- Sałatka z sałaty, papryki, pomidorów, ogórków, orzechów z serem kozim (to dopiero przede mną).
Aktywność: rozgrzewka na dzień dobry, 30 day shred.
Dziś bez biegania bo strasznie bolą mnie stawy skokowe. Trochę za dużo chyba chodziłam w balerinkach a jednak to zero amortyzacji. Zbyt często wracam na piechotkę (ponad 10km) jak na takie kłapciaki.
NormaJeane
11 maja 2014, 18:27Hahaha dobry dialog:)
Nastel
11 maja 2014, 17:53A noo ;) baleriny nie są odpowiednie na dłuższe dystanse ;D i tbw chyba nie potrafiłabym być wege ;) jednak ciut ciągnie mnie do mięsa ;) Ale oficjalnie mogłabym powiedzieć znajomym, że jestem i nie byłoby problemu z przekonywaniem mnie do jedzenia- niezły pomysł ;)
Nastel
11 maja 2014, 17:54btw*
mechaniczna-pomarancza
11 maja 2014, 18:16No ja właśnie mięsa nigdy nie lubiłam. Ryb zresztą też nie. Do tego doszły przekonania i nie pamiętam kiedy zjadłam coś co wymagałoby zabicia zwierzęcia.