Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Spacer, burza i sok pomidorowy...


Witam!

Poniedziałek zaliczam do jednego z najbardziej zakręconych dni w moim życiu. :D
Niby Dzień Matki, niby troszkę sielankowo, rodzinnie i dość niebezpiecznie jeżeli chodzi
o zrzucanie zbędnych kilogramów jednak przemogłam się i wieczorem wyszłam na dość długi spacer wraz z koleżanką. Chociaż pogoda Nam zbytnio nie dopisała, na niebie widniały ciemne chmury, lecz nie przejęłyśmy się tym i ruszyłyśmy przed siebie.
Ponad 4 km w jedną stronę żeby przez niecałe 20 minut usiąść na ławce, która znajduje się na molo i upajać się przez ten krótki moment naturą, jeziorem, które jest otoczone lasem i skrzeczącym ptactwem, które buszowało w szuwarach...

Ech, przez tą paskudną burzę nie mogłam zbytnio nacieszyć się tym widokiem, ale zawsze lepsze coś niż nic. Ciemne chmury zmusiły Nas do rychłego powrotu jednak kiedy ledwie zaczęłyśmy maszerować rozpadało się. Najpierw dość lekko, później deszcz dał Nam nieźle popalić, przemokłyśmy do suchej nitki ledwie, gdy wyszłyśmy z lasu,
a później było coraz gorzej. Totalna powódź na ulicy, pełno wody, mokre trampki, mokre ubranie, mokra cała ja i mokra koleżanka. Na początku Nas to bawiło i mówiłyśmy sobie, że jesteśmy nienormalne idąc w taki deszcz, później zaczęłyśmy się nieco wkurzać na tak "piękną" majową pogodę, a jeszcze później śmiałyśmy się z tego, co ludzie przejeżdżający obok Nas w ciepłych i suchych samochodach muszą sobie o Nas myśleć. Mimo deszczu, delikatnego wkurzania się dałyśmy radę i dotarłyśmy do domu totalnie mokre i wyczerpane, ale chyba szczęśliwe. Przecież miałyśmy kupę śmiechu z tym deszczem, kałużami, poczułam się trochę jak mały beztroski dzieciak. Chociaż będąc dzieckiem nigdy nie przemoczyłam się tak jak dzisiaj. Tak, czy inaczej dało mi to ogromnego kopa żeby coś napisać, oddać głos w dość błahej, lecz jakże ważnej sprawie. Chyba wreszcie zrozumiałam, że nieważne, co się robi, nieważne kto co o Nas pomyśli, nieważny jest wysiłek, nieważne są chwile zdenerwowania, czy zwątpienia ważne jest to, że zwykły spacer, którego zakończenie było dość nietypowe wywołał salwę uśmiechów na moim otyłym pyszczku. Dobrze mi z tym, dostałam zastrzyk pozytywnej energii, która na pewno bardzo dobrze spożytkuje.

Kiedy wróciłam do domu, ogarnęłam się i zauważyłam, że mamuśka strasznie dużo pomidorów kupiła i od razu wpadł mi pomysł zrobienia z nich domowej roboty soku pomidorowego. Oczywiście myśl ta została natychmiastowo spełniona i teraz ów soczek chłodzi się w kuchni. Podam przepis może ktoś spróbuje swoich sił w wyciskaniu soków
z pomidora. :)

SKŁADNIKI (OKOŁO 3-4 SZKLANKI SOKU)

- 6 pomidorów
- 2 ząbki czosnku
- pół szklanki wody
sól, pieprz wedle uznania ;)

PRZYGOTOWANIE

1. Pomidory myjemy, parzymy wrzątkiem i ściągamy skórkę. Kroimy w ćwiartki, wkładamy do garnka, dolewamy pół szklanki wody i doprowadzamy do wrzenia.

2. Gotujemy pomidory przez kilka minut, doprawiamy solą, pieprzem i czosnkiem,
po czym wszystko miksujemy blenderem.

3. Wystudzony sok pomidorowy jest gotowy do picia.

WSKAZÓWKA

Jeśli chcesz taki sok przechowywać dłużej, trzeba go zagotować i przelać do czystych oraz wyparzonych słoików.

SMACZNEGO! :D

  • puszystadanusia

    puszystadanusia

    27 maja 2014, 20:22

    marzę o pomidorku, czosnku i pikantnych przyprawach :) a deszczyk, złośliwiec jeden hihi zawsze w nieodpowiedniej chwili, bynajmniej ważne że Ty jesteś zadowolona :))

    • szafirowa94

      szafirowa94

      27 maja 2014, 20:28

      Zadowolenie jest najważniejsze :) a soczek pomidorowy polecam, pychota.

    • puszystadanusia

      puszystadanusia

      27 maja 2014, 20:29

      mnie jeszcze nie wolno pomidorków jestem po usunięciu woreczka żółciowego, ale później będę pewnie się nimi zajadała :D

    • szafirowa94

      szafirowa94

      27 maja 2014, 20:45

      Hm, no to szybkiego powrotu do zdrowia życzę :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.