Witam wszystkich
Na wstępie chciałam powiedzieć, że Ola, to nie jest moje prawdziwe imię. Postanowiłam, znów poprowadzić pamiętnik ale tym razem anonimowo. Aczkolwiek, gdyby któraś/któryś z was chciał się poznać ze mną troszkę bliżej - śmiało mówcie mi Ola :-). Mam 21 lat wyjechałam do Holandii 21 kwietnia do pracy. Prowadziłam wcześniej bloga na vitalii, ale niestety dostał się on w niepowołane rączki kilku osób z mojego miasta, którzy bez problemu domyślili się kim jestem, po przez dodawane zdjęcia i opisy. Zostałam przez dłuższą chwilę pośmiewiskiem dla większości moich ' znajomych '.
Dlaczego wróciłam ?
Mój sukces - 17 kg był naprawdę wyczynem dla mnie. Schudłam najśmieszniejszą dietą świata - MŻ ( mniej żreć ) z ograniczeniami pewnych składników. No ale zaczęły się problemy rodzinne, brak czasu na ćwiczenia, stres, który u mnie powoduje nadmiar ochoty na jedzenie a nie jego brak. Wieczorne podjania. Kolorowe napoje... TADAM wróciłam do okrągłych kształtów.
Nigdy nie byłam szczupła, od dziecka byłam bardziej okrągła tu i tam. Nie chcę dążyć do posiadania płaskiego brzucha, bo w moim przypadku to raczej nie możliwe, zalezy mi bardziej na tym, aby zrzucić po prostu ten ciężar, który już dzwigam dobre pare lat.
Skąd pomysł na zrzucenie zbędnych kilogramów ?
Całe życie byłam w każdej szkole wyśmiewana przez rówieśników, a nawet starszych, tyle że na dzieciaka nie brałam tego zbytnio do siebie, ważne, że czekolada mi smakowała :-)
Schody zaczęły się w gimnazjum, gdy była moda na kolczyki w pępku, za krótkie koszulki z brzuchem na wierzchu... mnie niestety ominęła " ta cala zabawa ". Później " pierwsza miłość " która mnie wyśmiała gdy zdradziłam swoje uczucia do niego... Liceum, super koleżanki, które naśmiewały się coraz to częściej z Grubej Oli :-). Starałam się nie raz zrzucić pare kilogramów, żeby w końcu przestały mnie dręczyć tymi swoimi hasełkami i podśmiechiwaniem. Niestety... dopiero w klasie maturalnej dały mi spokój i zaczęły żyć ze mną w normalnych relacjach ( tłumaczyłam sobie, że w końcu dojrzały ) i chyba tak już pozostanie :-). Wyjechałam za granicę. Przed wyjazdem nie żałowałam sobie ani pizzy, ani kebaba, ani coś słodkiego bo po co ? skoro i tak wyjadę, to ciężką fizyczną pracą spale większość kilogramów. Ekhem... ciężką i fizyczną... szkoda tylko, że dostałam pracę, która nie jest ani ciężka, ani fizyczna. Jest nudna jak flaki z olejem. Nie robie nic, prócz siedzenia na krześle i ruszania głową w prawo i lewo ... :-) taki to jest mój wysiłek fizyczny w ciągu 8 godzin w pracy :-). Nawet nie mogę urządzić sobie spaceru do pracy czy wracając z pracy do domu bo muszę dojeżdżać 60 km, więc tyłek się wozi.
Najśmieszniejsze jest to, że w pracy ludzie, który jak na swój wiek powinni być poważni i mieć choć trochę oleju w głowie, zaczeli mi przypominać te wszystkie dzieciaki, które się ze mnie nabijały za dzieciństwa. Jestem traktowana całkiem inaczej niż moi rówieśnicy, którzy są szczuplejsi. Szkoda, że za granicą polak polakowi krzywdę robi :)
No i w końcu wczoraj doszłam do wniosku, że czas najwyższy naprawdę zrobić coś z sobą już tak na poważnie. Szkoda tylko, że wylądowałam w łóżku z popcoornem, lodami i muffinkami :-/ Dałam sobie weekend na ostre przygotowanie psychiczne do tego co zamierzam zrobić. Muszę nastawić się pozytywnie na to, a nie ciągle patrzeć się na to, że bolą mnie mięsnie, że burczy mi w brzuchu.
Moim wielkim problemem jest to, że nie wierzę, w zadne endorfiny szczęścia po ćwiczeniach, wcale nie czerpie przyjemności z wykonywania ich, nienawidzę ćwiczyć i wręcz muszę się do tego zmuszać. Nienawidzę warzyw, na owoce muszę mieć ochote żeby je zjeść. A największym moim minusem jest to, że nie umiem gotować :x Aczkolwiek jestem w trakcie nauki.
Przyznaje się do tego wszystkiego bez bicia. I bardzo was proszę, pomóżcie mi się jakoś nastawić pozytywnie na to odchudzanie, pomóżcie mi znaleźć motywacje.
P.S. proszę się nie sugerować moimi modelami 3D, bo podana waga nie jest moją prawdziwą wagą !!!!!!!!!!!! niestety, nie mam jeszcze owej zakupionej w NL :D
Pozdrawiam was
PannaGrubaWanda