gdzieś zgubiłam jeden dzień. byłam przekonana, że dzisiaj jest środa. dobrze, że weekend jest blisko, bo jestem lekko zmęczona (może własnie stąd ta "zguba")
wczorajsza kolacja okazało się wybitnie udana. przednie towarzystwo a warzywa smakowały jak nigdy. do tego woda i cytryna. takie zestawienie odpowiada mi najbardziej. przyznaję, że w głowie pojawiła się myśl, żeby zjeść coś innego. wszystko pachniało obłędnie a najbardziej w głowie utkwił mi łosoś (poczułam ogromną chęć na rybę) ale pozostałam przy swoim planie: jak najmniej kalorii na wieczór. na deser była kawa + słodzik.
a późnym wieczorem kieliszek różowego wina w towarzystwie mojego "Pana i Władcy" zgodnie doszliśmy do wniosku, że jednak wolimy czerwone. są bardziej konkretne w smaku, czasami ciężkie i z pięknymi nutami. a jak się zaplącze gdzieś posmak czarnej porzeczki to.... ehh ciężko to nawet opisać. polecam. uwielbiam próbować czerwone wino... szczególnie z regionu Rioja. zdecydowany i mocny smak, trochę ciężkie. pięknie ciemna barwa. polecam. wina gruzińskie... zaskakujące. nie wspomnę o francuskich, ale trzeba bardzo uważać. osobiście nie przepadam za szczepem pinot noir (zbyt cierpkie) jak dla mnie. czasami delikatnie niedojrzałe. no dobrze wystarczy już winnych wynurzeń :)
rozpisałam się.. miało być o weekendzie a pojawił się temat wina i moich preferencji smakowych.
pozdrawiam wszystkich popijać wyśmienitą kawę.
dzień bez tego dodatku jest dniem straconym