Witanko :)
Czuję się już znacznie lepiej i mogę z pełną parą wziąć się za siebie :)
Tak jak wspominałam miałam zważyć się u rodziców. Okazało się, że waga mojej mamy ma identyczny "problem" co moja czyli w zależności od miejsca w mieszkaniu waży inaczej.
Biegałam po chałupie w gaciach i zrobiłam kilka pomiarów po czym wyciągnęłam średnią (waga nie przekroczyła 80) (darowałam sobie mediany i dominanty :P).
Wyszło 79 kg z których jestem zadowolona bo psychologiczna 80 pękła. Nie idę jak burza, to fakt. Raczej można mnie określić ślimakiem albo i jakimś ospałym pandą ale progres jest, bo czuję to po ubraniach.
Tak sobie pomyślałam, że ten przysłowiowy ślimak o ile ma w sobie wystarczająco konsekwencji może zapełznąć dalej niż zrywna i przejściowa burza ;)
Tym poetyckim akcentem kończę i zabieram się za robienie jakiegoś żarełka
ps. oto nasz nowy domownik, Rafcio szatan, który wieczorem wykazuje iście psychopatyczne zachowania i jest uzależniony od swojego kołowrotka ;)
MrsShout
19 sierpnia 2014, 18:22Wielkie gratulacje! A co do wagi, to może lepiej, że powoli - nie będzie jojo. Zwierzak słodki :)