Witam.
Krótki wpis, tylko na taki mam czas.
Ten tydzień do super udanych raczej nie będzie można zaliczyć jeżeli chodzi o dietę.
Może wielkich grzechów też nie ma. Jednak nie ma się czym chwalić. Jedzenie w biegu. O ilości posiłków nie wspomnę. Staram się, jednak różnie to bywa.
Jak na razie (w tym tygodniu) miałam napad na orzeszki ziemne solone i wpadł kawałek ciasta na kawie u koleżanki.
Ćwiczenia były w poniedziałek i dopiero dzisiaj. Dopiero skończyłam. Powroty do domu w granicach 22 nie sprzyjają aktywności fizycznej.
Wczoraj jak wróciłam to miałam siłę, aby przygotować grapefruita i zjeść go w łóżku.
Jutro nie będzie lepiej.
Idę was troszkę poczytać.
Pozdrawiam.