Po okrążeniu ronda zorientowałam się, że udając się na wschód i spadając w dół Jaśkową Doliną dotrę do Wrzeszcza, droga na zachód przez lasy i pola wywiedzie mnie na lotnisko. Drogę na północ porzuciłam aby za szybko nie rozwikłać zagadki Leśnej Góry.
Wróciłam więc na południe, kierunek dom. Wysiadłam z całym tłumem osób pod najstarszym po Auchanie jeszcze poza miastem, Centrum Handlowym Carrefeur zbudowany już w zasięgu tramwaju....Wszyscy pasażerowie udali się na polowanie, ja poszłam obok. Droga niemiłosiernie rozgrzebana, dwa pasy linii tramwajowej leżą już na świeżych cementowych belkach i grubym kamieniu tłuczonym. Zastanawiałam się jak tramwaj będzie wspinał się na tę górę po tych szynach, zwłaszcza w czas lodu, deszczu ze śniegiem i minus 1 stopień. Sprawdzimy to w inny czas.
Obeszłam szerokim łukiem Centrum a na niebie pojawiła się ciemna chmura nad tą Świątynią Konsumpcjonizmu.
Udałam się w najbardziej pustą ulicę z chodnikiem tylko z jednej strony, droga leciutko wspinała się pod górkę prosto do nieba. W połowie okazało się, że jednak nie do nieba tylko do innych siedzib ludzkich. Przez moment wydawało się nawet, że dotrę do Gdańskiej Wieży Eiffla. Dotarłam do szklanych domów, nazywanych Parkiem, chyba od tych setek aut parkowanych wkoło. W końcu w takt grającej mi w głowie Kołysance Szumana, lekko tanecznym krokiem dotarłam do ulicy małych domków z ogródkami nad doliną i z widokiem olbrzymich domów na przeciwległym stoku.
Skusiła mnie ulica z pokiereszowanymi świerkami, niespodziewanie uliczka zakończyła się kameralnym osiedlem z lat sześćdziesiątych. Kilku bloków ukrytych w zieleni, jedne balkony z kwiatami inne z kratami, osiedlowe brukowane uliczki, brak ludzi, na placu zabaw bardzo ładnym słownie jedno dziecko z babcią, dwa kioski z podstawowymi produktami i dziwny znak z przekreślonym dzieckiem. Ponieważ nie jestem dzieckiem, weszłam na teren za znakiem. Tam była wysoka skarpa porośnięta chaszczami nad dwupasmówką...Szukałam wyjścia krążąc wśród drzew i znalazłam kolejne schody....Poszłam jednak dziką ścieżką wśród suchych traw w górę....Głogi, głogi, dzikie róże i jeżyny....Ale opłacało się. Panorama Gdańska z widoczną wieżą Kościoła Mariackiego, starówka, widoczne wielkie koło widokowe, bliżej osiedle na Suchaninie, Kościół św. Franciszka i olbrzymie bloki ulicy Szarej, w dole moje schody i ul. Kartuska a nad nią widok na Cmentarz i Chełm....
Szczytowałam!!!
Wróciłam na schody w ich ostatniej części, spotkałam rowerzystę z rowerem na ramieniu. Zrobił mi zdjęcia, jak powiedział w krzakach. Potem dzielnie zrezygnowałam z tramwaju i dodałam sobie kilka przystanków, kupiłam jogurt, chleb z samych ziaren i banany.... Resztę wiecie....
gilda1969
29 sierpnia 2014, 19:16Ach, warto było, bo dech zapierający dech w piersiach Podróżniczko w Niebiesko-kwiecistej, cudnej bluzeczce i słonecznym uśmiechu!:))
Nakonieczny
30 sierpnia 2014, 20:49Dziękuję, tak potrafisz mnie podnieść na duchu jak nikt. jeszcze trochę a urosnę do180cm...:))
aldonnaa
29 sierpnia 2014, 14:04W dalszym ciagu PODZIWIAM !
Nakonieczny
30 sierpnia 2014, 20:47Dziękuję, Buziaki:))
Cocunia13
29 sierpnia 2014, 11:58Widze, ze bybralas sie tez na Niedzwiednik.....Lesna Gora....mam tam rodzine i podziwalam ich za pokonywanie wchodzenia na gore.....a zima.....to prawdziwy wyczyn.....ale za to maja piekny widok.....na Gdynsk i Morene;) Buziaki i milego dnia zycze;)
Nakonieczny
30 sierpnia 2014, 20:40Też tak sobie myślałam, że jest pięknie ale już chyba tylko dla młodych. Myślałam też jak oni żyli gdy nie było samochodów, mało autobusów i trzeba było codziennie iść po tych schodach do pętli, po zakupy, z dziećmi do przedszkola,,,, Kiedyś w Andrychowie dziennie robiliśmy po kilka kilometrów a chodzenie do Wadowic czy Kęt, czyli po10 km w jedną stronę było zwykła wycieczka, spacerem,,,ale to było kiedyś Buziaki :))