To zabawne, że trzeba przeżyć blisko 63 lata aby wreszcie jakieś miejsce nazwać "U Siebie". Nie wiem czy to kwestia dojrzałości, losu ptaka czy jakaś jeszcze inna ale pomyślałam pierwszy raz po powrocie, z przyjemnej w końcu podróży do ukochanych najbliższych, po wstawieniu walizek do pokoju, o jestem U Siebie. Witaj domu, witaj mój tapczanie, moje biurko, moja filiżanko i storczyku. To nie jest tak naprawdę mój dom, to jest tylko wynajęte na jakiś czas mieszkanie, z nie moimi meblami, oprócz biurka, fotela, a teraz i biblioteczki ale tu czuję się u siebie....W dzieciństwie mieszkamy w "Domu", w miejscu urządzonym przez rodziców, dziadków. Mamy, albo i nie swój kąt, ale to mama decyduje jak on wygląda, jakimi przedmiotami jesteś otoczona, jakie ma firanki w oknach, kiedy należy gasić światło i kiedy robić porządki....Mieszkałam z mężem i dziećmi blisko 40 lat w Gliwicach, to jest nasze miasto od młodości, to jest nasze, teraz i przez PiS, własnościowe mieszkanie, ale był to "nasz dom", nigdy " U Siebie". Może dlatego, że dzieliłam go z mężem i z dziećmi, i tak naprawdę my dorośli mieszkaliśmy w salonie, a córki zajmowały pozostałe pokoje, bo się uczą, bo chciałam aby miały swój kąt, swoje łóżko, szafę, biurko, aby ozdabiały go wg swojego gustu i miały w nim swój bałagan. Do każdej kobiety, żony, matki należy organizacja całości "Domu" i z reguły sama sobie zostawia niewiele, nawet własne łóżko dzieli z współtowarzyszem życia. Można powiedzieć: ale od 10 lat Małgorzato, to łóżko należało już tylko do Ciebie. Zmieniłaś meble, obrazy, kuchnię, zbudowałaś nowe ściany, dałaś gładzie,lampy, dzieci odeszły i mogłaś "rowerem jeździć po pokojach"....a jednak....Genius loci, ten duch opiekuńczy tamtego domu wraz z odejściem Miłości też odszedł i nigdy już naprawdę nic nie było w stanie ogrzać tych murów mimo przegrzanych kaloryferów. Straciłam serce do miejsca, pomimo usilnych starań aby go przekształcić w własny kąt. Trzymał mnie tam jeszcze tylko obowiązek zachowania gniazda dla studiującej najmłodszej córci, chora zmarła sąsiadka, samotna, bezdzietna, dla której byłam zastępczą córką, praca ale długo nie da żyć się bez serca....bo serce straciłam, zapłaciłam chorobą i kontaktem z onkologami.... Po zerwaniu wszystkich lin mogłam wreszcie odfrunąć i poszukać nowego nieskalanego gniazda....Tutaj, mimo niespodziewanej śmierci Mamy z przed roku, mimo kłopotów z nieznanym mi prawie mężczyzną Ojcem, którego pozostawiłam 45 lat temu, mimo niewielkiej liczby znajomych, w obcym domu, w obcym mieście czuję się szczęśliwa i co najważniejsze, wreszcie "U Siebie" jak nigdy... Kocham Trójmiasto, tam za lipami, z których opadają już pierwsze liście leci samolot na lotnisko, wracają z dalekich krajów ludzie do siebie, przejeżdża tramwaj, który zawiezie mnie do Katedry Oliwskiej gdzie wysłucham koncertu organowego, albo drugi nad morze...oddycham....
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Piramil77
11 października 2014, 23:52ja po 31 lat mieszkania na Dolnym Śląsku przeprowadziłąm sie 6 lat temu własnie do Gliwic :))
Nakonieczny
13 października 2014, 06:51Przyjemnego mieszkania Ci życzę.Mi też dobrze się mieszkało w samym centrum miasta obok starówki, zielonego ryneczku, sklepów i Katedry. Wszędzie miałam połączenia,do pracy15 minut, przedszkole pod domem,dzieci do szkół, liceum blisko,mąż do pracy na politechnikę chodził piechotą....ale teraz już inny etap życia. Powodzenia Gliwiczanko:))
Nakonieczny
13 października 2014, 09:22I tego się trzymaj:)) Nie bądź perfekcyjna, wrzućna luz.Nie warto godzić tych wszystkich ról,bow końcu rzadnej nie wykonujesz dobrzei stąd frustracja....Wybierz te naj,naj naj wazniejsze, które Cię uszczęsliwiają, resztę olej :),bo w bilansie życia zostaje rodzina, miłość i czas który dałaś im i Twój rozwój. Miej w nosie co inni powiedzą i na jaki margines Cię spychają. Nie daj się wciągnąć w WYŚCIG SZCZURÓW....Nie jesteś szczurem... Jesteś Kobietą, Mamą,miłością :))
Nakonieczny
13 października 2014, 09:24Pomyliłam odpowiedź ta ostatnia to do ciężkiej cukierniczki. Sory :))
elkada
10 października 2014, 17:08Tam nasz dom,gdzie nasze serce Małgosiu!
Nakonieczny
10 października 2014, 21:16Na pewno tak, serce jest przy dzieciach i wnukach, jest i w Andrychowie i w Krakowie, w Gliwicach, w Polsce i tutaj przede wszystkim ale to U siebie, to jest miłość własna, to takie uczucie, że wszystko jest na miejscu, jest tak jak powinno być, nikt nie narusza twoich granic, nic nie musisz, żaden szef, żaden właściciel firmy, żaden mąż i nawet żadne dziecko nic nie oczekują od Ciebie, dajesz bo dawać chcesz a jutro jest niewiadomą ale to Ty dokonasz wyboru co zrobisz, kiedy i jak tylko ty zechcesz....Buziaki:))
ciezkacukierniczka
10 października 2014, 12:46Obecnie ma prawie 30 lat (mogłabym byc Twoją córką). Też nigdzie nie jestem u siebie. Najpierw dziwne dzieciństwo i ciagłe przeprowadzki (ojciec wojskowy), przeprowadzka do domu babci, wyprowadzka do Warszawy, studia zaoczne, przeprowadzka 4 x, przeprowadzka do Legionowa, przeprowadzka do Nowego Dworu, poznanie męża, wprowadzenie sie do niego. Założenie rodziny i tak ciągle w biegu. Obecnie mieszkamy w mieszkaniu mojego męża. Tam nic nie jest moje. Nawet jak kupię firanki i je zawiesze to nie czuję się u siebie. Jakbym po tych wszystkich przeprowadzkach ciagle czekała na następną. I czekam. Obecnie zaczynamy sprawy związane z budową domu. Może tam będe u siebe. Wszędzie mieszkalam u kogoś, teraz jest szansa że to też będzie i moje. Z jednej storny chciałabym miec własny dom, z innej co będzie z domem moich rodziców (jestem jedynaczką) kiedy odejdą. Kiedyś nie chcę byc pochowana na cmentarzu w obcym mi mieście bo tam też nie będe u siebie...
Nakonieczny
10 października 2014, 21:07Doskonale Cię rozumie :) Ciągłe przeprowadzki zachwiały Twoim poczuciem bezpieczeństwa i stałości. Moi Rodzice też się przeprowadzali, najpierw z ulicy na ulicę, potem do innego miasta, gdzie budowano odlewnię, potem akademik, prywatna kwatera, hotel asystencki....a potem Będzie dobrze,jeszcze mnóstwo życia przed Tobą, pytaj tylko siebie często, czy to jest na pewno to, co ja chcę robić, czy to jest na pewno to jak ma wyglądać mój dom, moja rodzina, moje ściany.... Dzięki za tak wspaniały wpis. Duże Buziaki :))
ciezkacukierniczka
13 października 2014, 08:49tylko jak w tym szalonym życiu znaleść czas na chwilę zeby zagłebić się w siebie. Czas biegnie tak szybko. Czasem czuję się jak w przejsciu podziemnym pod skrzyżowaniem Marszlakowskiej z Jerozolimskimi. Jesli nie idziesz tak jak tłum który Cię nieszie, jeśli zatrzymasz sie na chwilę, żeśli będziesz szedł pod prąd, zadepczą Cię... Ococzenie wymaga od Ciebie żeby być prefekcyknym. Żeby być prefekcyjnym pracownikiem, perfekcyjną matka, żona, córką, synowa, przyjaciółką, perfekcyjnie ubraną, umalowaną, bez problemów, zdrową i szczupłą. Jeśli taka nie jesteś a nie potrafisz stwarzać pozorów, czeka Cię zepchnięcie na margines. Nasze dążenie do perfekcji, nie jest chciejstwem naszym ale spełnieniem oczekiwań innych. Chyba my kobiety zatraciliśmy sie w tym i jest to powód wielu frustracji. Na szczęście jest ktoś taki jak dzieciaki. Np. wczoraj wracając od rodzxiców, mój 3.5 letni syn powiedział "Mamo jesteś wspaniała" Od razu chce się życ. Pozdrawiam
Nakonieczny
13 października 2014, 09:26I tego się trzymaj:)) Nie bądź perfekcyjna, wrzućna luz.Nie warto godzić tych wszystkich ról,bow końcu rzadnej nie wykonujesz dobrze i stąd frustracja....Wybierz te naj ,naj, naj ważniejsze, które Cię uszczęsliwiają, resztę olej :), bo w bilansie życia i tak zostaje tylko rodzina, miłość i czas który dałaś im i Twój rozwój. Miej w nosie co inni powiedzą i na jaki margines Cię spychają. Nie daj się wciągnąć w WYŚCIG SZCZURÓW....Nie jesteś szczurem... Jesteś Kobietą, Mamą,miłością :))
ellysa
10 października 2014, 10:16ale poetycznie:)ladnie:)tez pochodze z Gdanska,pozdrowka:)))
Nakonieczny
10 października 2014, 21:00Miło mi:)Też serdecznie pozdrawiam :))
belferzyca
10 października 2014, 06:11mam nadzieję, że nie będę tak długo czekać... bo nie mam własnego.... ale lubię miejsce w którym teraz bytuję
Nakonieczny
10 października 2014, 20:59Jak lubisz swoje miejsce, w którym bytujesz to już połowa sukcesu. To jest fajne. Buziaki :))
ckopiec2013
9 października 2014, 19:00Jak zawsze piękny wpis, ja też uwielbiam morze, mieszkam w Warszawie i tu czuję, że jest mój dom, pozdrawiam.
Nakonieczny
10 października 2014, 20:56Jesteśmy różne i na szczęście mamy różne potrzeby. Każda z nas znajduje USiebie. Pozdrawiam serdecznie:))
MagiaMagia
9 października 2014, 18:49tesknie za tym uczuciem "u siebie", bo niedawno stracilam takie miejsce lacznie z tym, kto mial byc ze mna do konca zycia. wierze jednak, ze kiedys bede miec wlasny kat, albo kat dzielony z miloscia mojego zycia...
Nakonieczny
10 października 2014, 20:54Rozumiem Cię doskonale, mnie wymówiono służbę i najęto młodsze o 15 lat ciało po 35 latach i trójce dzieci...Ale dzisiaj dopiero teraz jestem szczęśliwa, swoim szczęściem bez martwienia się o to co on czuje. Ważne jest , co ja czuję i życzę Ci też szczęścia... Buziaki :))
magnolia90
9 października 2014, 17:34A ja wciąż tęsknię do mojej wioski z czasów dzieciństwa i wczesnej młodości - po wielu latach zamieszkiwania na "obczyźnie" - oddalonej zaledwie 100 km. Tu, gdzie teraz mieszkam zbudowałam dom, w którym jestem szczęśliwa, który kocham aż do łez... Tu jestem "u siebie", ale TAM:U SIEBIE!
Nakonieczny
10 października 2014, 20:50Najbardziej tęskniłam za Andrychowem, małym miasteczkiem w powiecie Wadowickim....Tam był dla mnie w dzieciństwie Raj....Teraz nie jestem już mała dziewczynką, nie wystarczy mi kąpiel na kamieńcu, w odkrytym basenie, nie wystarczy mi mała prowincjonalna scena z chałturnikami, jedno kino, nie wejdę już na szczyt bez wyciągu i nie jeżdżę na nartach jak w K.S. Beskid Andrychów, szpital jest w powiecie, a wiek zaczyna mieć swoje prawa....Buziaki:))
missyxred
9 października 2014, 17:10Cudownie.. Jestem z gór więc morze zawsze mi się marzy <3 Może za niedługo odwiedzę to piękne miejsce Ściskam i trzymam kciuki oby wszystkie twoje cele i zamierzenia się spełniły ;)
Nakonieczny
9 października 2014, 17:22Najbardziej na świecie kocham góry, nie ma dla mnie piękniejszych widoków niż widok ciągnących się w dal kolejnych wzgórz, skal, szczytów, panoram... jest pole do wyobraxni, jest satysfakcja ze zdobytego szczytu ale wiek, tusza, serce maja swoje prawa i tylko morze daje daleki horyzont, jest zmienne, jest zamglone, wzburzone, sine, błękitne, szmaragdowe, spienione.... A Trójmieście ma na brzegu lasy i wzgórza, skały w Redłowie....pewnie jeszcze piękniejsze są klify z Norwegi...:))
nikaos
9 października 2014, 11:47Ciekawy ten Twój wpis. Jak patrze na moje życie i moich rodziców to tak to właśnie wszystko wygląda że kobiety nigdy nie mają czasu dla siebie bo zawsze na pierwszym miejscu dzieci i mąż. Mi kiedyś psycholog powiedziała że to bardzo niekorzystna sytuacja dla naszej psychiki która nie ma nic dla siebie i dlatego zaczyna szwankować. Ciekawe czy ja też kiedyś poczuję się u siebie.... Pozdrawiam i trochę zazdroszczę tego Gdańska :) Monika
Nakonieczny
9 października 2014, 17:12To jest szczęście kobiety, mieć rodzinę i być dla dzieci i męża. Szczęściem jest móc kształtować swoje dzieci, nowe istoty,szczęściem jest kochać, być kapłanką ogniska domowego i organizatorem tego wszystkiego. To jest wielkie wyzwanie i wielkie zadanie.Porobiło się jednak tak, że kobiety współczesne muszą z przyczyn ekonomicznych często pracować na kilku etatach i wtedy jest ograniczony wybór i trzeba z czegoś rezygnować i najczęściej to jesteśmy my same....Ale teraz zostaje satysfakcja, że dało się radę i można bez żalu i wyrzutów sumienia żyć dla siebie.....:))
ewakatarzyna
9 października 2014, 09:20Ja kocham swoją wieś, kocham to miejsce i mój ogród. A;le u " siebie " będę jak wrócę na moje kochane Mazury. Bo wrócę kiedyś na pewno. Taki mam plan. Kupię starą chałupę z duszą nad jeziorem i będę miała koty, psa i kury. Takie sobie marzenia na kiedyś.
Nakonieczny
9 października 2014, 09:52Zrób to, życzę Ci tego... mi do szczęścia jeszcze brak może kota. Mój August musiał zostać już u córki, na bieżąco otrzymuję o nim informację, ale koty ciężko chorują przy zmianie domu, a przede mną jeszcze jedna przeprowadzka do swojego....kiedy niestety nie wiem, to zależy od stanu Ojca i Boga...Jakiś Ryś musi jeszcze poczekać:)) Buziaki :))
maud77
9 października 2014, 09:08Bardzo dobrze Cię rozumiem, ja też znalazłam swoje "U Siebie" bardzo późno. Bo dom jest czymś więcej niż tylko mieszkaniem - jeśli nie wypełniają jego przestrzeni emocje, uczucia, ludzie - to tylko pusta, obca skorupa. Pozdrawiam z sympatią :)
Nakonieczny
9 października 2014, 09:53Prawda,ale dom też jest za oknem i co możemy zrobić razem w okolicy.... Buziaki :))
alinan1
9 października 2014, 08:44ładnie to wszystko napisałaś... Bardzo ładnie. p.s. trzeba by się kiedyś jakoś spotkać. Nie uważasz?
Nakonieczny
9 października 2014, 08:54NOOO! Pójdę zobaczyć, czy mamy szansę na JAZZ! Iwonka jest chętna, mogłaby kupić bilety....albo zrobimy sobie własny jazz :)))
Nakonieczny
9 października 2014, 08:55mogłabym....ja kupić :)))
Grendi
9 października 2014, 08:44zabrakło mi słów :) cokolwiek bym nie napisała, to radośc jaka bije od Ciebie jest tak cudowna, ze nie mogę znaleźć odpowiednich słów. Buziaki :)
Nakonieczny
9 października 2014, 08:50Przeczytaj odpowiedź jaka dałam Krystynie, madzie czy Nejtrini a zrozumiesz i zapytaj swego serca czego mu brak. my tyjemy nie bez powodu....Buziaki :))
adriana100
9 października 2014, 08:21Piękny wpis. Pozdrawiam
Nakonieczny
9 października 2014, 08:31Ja ciebie też serdecznie pozdrawiam:))
mada2307
9 października 2014, 08:07Ja tez mam taki pomysl, by kieeedys zamieszkac w Trojmiescie. Statystycznie kobiety zyja dluzej, wiec gdybym miala zostac sama, to tutaj nic by mnie nie trzymalo, a na pewno nie zostalabym sama w zbyt duzym domu.... Ciese sie, ze udalo sie Tobie znalezc swoje miejsce i ze to jest TO miejsce. Licze na spotkanie nad morzem...
mada2307
9 października 2014, 08:07Ja tez mam taki pomysl, by kieeedys zamieszkac w Trojmiescie. Statystycznie kobiety zyja dluzej, wiec gdybym miala zostac sama, to tutaj nic by mnie nie trzymalo, a na pewno nie zostalabym sama w zbyt duzym domu.... Ciese sie, ze udalo sie Tobie znalezc swoje miejsce i ze to jest TO miejsce. Licze na spotkanie nad morzem...
Nakonieczny
9 października 2014, 08:30Do zobaczenia. Z wiekiem przekonuje się człowiek, że siedzi tylko na jednym fotelu naraz, je jedną ulubioną łyżką i w tę ostatnią podróż oprócz butów, bielizny, sukienki i różańca nic nie zabiera. Warto w takim razie cieszyć się życiem póki jest, otaczać się pięknem i dzielić radością z innymi.... Buziaki:))
Nejtiri
9 października 2014, 07:57Cudownie! :)...a mówi się, że 'starych (bez obrazy -nie dosłownie! hehe) drzew się nie przesadza'.... wiesz, w tym roku byliśmy na wakacjach nad morzem,... i powiedziałam do narzeczonego.. ze na emeryturze, już 'po wszystkim' chciałabym zamieszkać właśnie nad morzem..w jakiejś małej spokojnej mieścinie... cudownie, ze odnalazłaś swoje miejsce. :)
Nakonieczny
9 października 2014, 08:25Starych drzew, na pewno się nie przesadza, tak samo jak ludzi, które całe pokolenia z dziadkami, pradziadkami mieszkają w tej samej okolicy, nazywam ich krzakami, ale ja czuję się ptakiem, potrzebuję dalekich horyzontów, wielu możliwości, przestrzeni, gór, szczytów i samotnych skał....Trójmiasto daje mi to wszystko naraz i nie muszę już mieszkać na 7pietrze aby oddychać, wystarczy, że siądę nad morzem....Dobrze myślisz i to co planujesz zrób... Buziaki i powodzenia:))
Cocunia13
9 października 2014, 07:46Tez tak mialam.....pare lat temu kupilismy w pl dom(mial byc na powrot na emeryturze)....i tak przez lata zylam na dwa domy i nie wiedzialam ktory z nich jest wlasciwie moim domem....wszystko kupowanie na dwa.....jezdzenie....czesto bylam tam bez meza(ktos musial zarabiac)zaczelo mnie to jednak meczyc....widzialam, ze zycie mi ucieka i nie chce go spedzac na ciaglych wyjazdach. W koncu decyzja zapadla.....4 lata temu zdecydowalam o sprzedazy tego domu w pl ......i dzis wiem ze byla to najlepsza decyzja....teraz wiem gdzie jest moj dom.....zdjelam balast z plecow.....nie mosze wiecznie myslec co sie tam dzieje....czy bedzie kolejne wlamanie.....odetchnelam pelna piersia.....zycie stalo sie spokojniejsze;)Pozdrowionka
Nakonieczny
9 października 2014, 08:34Tak,najważniejsze to znaleźć odpowiedź na proste zdawałoby się pytanie: CZEGO CHCESZ I POCO?, czyż nie? Kiedy decyzja podjęta czujemy niewypowiedzianą ulgę i zostaje tylko techniczna strona przedsięwzięcia.Buziaki :))
Cocunia13
9 października 2014, 09:23Dokladnie :))
filipinka1
9 października 2014, 07:26fajnie jest mieć "swoje miejsce na ziemi", mogę tylko Ci pozazdrościć :)
Nakonieczny
9 października 2014, 08:38Szukaj a znajdziesz, proś a będzie Ci dane..... Buziaki :))