Kończy się pierwszy miesiąc mojej walki o lepszą siebie. Dziś był dobry dzień.
śniadanie : owsianka z jabłkiem, mandarynką i rodzynkami
II śniadanie : 1/2 serka wiejskiego, 1 kromka ciemnego chleba, 2 ogórki konserwowe
obiad : pomidorowa z ryżem
podwieczorek : 3 mandarynki, garść rodzynek
kolacja : 1 kromka ciemnego chleba, 1 jajko na twardo, 1/2 ogórka, 1/2 papryki czerwonej
Z jedzenia jestem w miarę zadowolona. Staram się jak mogę. Co do ruchu, to nadal słabo. Katar się trzyma, mam zakaz wychodzenia z domu. Mam się kurować. Dzisiaj był dzień pomiarów. Waga pokazała zaskakujące 62,8 kg. Cóż, ogromna niespodzianka, ale też tona wątpliwości. Waga się psuje, nie wiem więc, czy mówi prawdę, czy jednak trochę oszukuje. Ale były też pomiary. Kilka centymetrów straconych, najwięcej w talii i udzie. Ogromnie mnie to cieszy, widać efekty starań. A to motywuje jeszcze bardziej. Nie zgrzeszyłam dzisiaj, mimo, że mam w kuchni nutellę, ciastka i mnóstwo innych pysznych, ale niezdrowych rzeczy. Dziś posiłki idealnie co 3 godziny. Organizm chyba się przyzwyczaja powoli. Ogólnie jestem mega zadowolona i szczęśliwa. Wiem jednak, że jeszcze mnóstwo pracy przede mną. Cóż, jutro będzie podsumowanie całego miesiąca, moich odczuć i efektów. Także do jutra!
Dobranoc :)