Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Mija miesiąc


Minął pierwszy miesiąc z trzech, które dobie wyznaczyłam. Minęło bardzo szybko, zanim się obejrzałam.

śniadanie : owsianka kakaowa z jabłkiem, mandarynką i rodzynkami

II śniadanie : bułka ze słoneczkiem i szynką, ogórkami konserwowymi i pomidorem

obiad : 2 mace czosnkowe z szynką, pomidorem i ogórkiem konserwowym

kolacja : 2 kromki ciemnego chleba, 2 parówki, ketchup, kilka łyżeczek masy krówkowej, kaszka truskawkowa

Cóż, kolacja była szaleństwem. Odpuściłam sobie trochę, kończy się miesiąc, musiałam troszkę poświętować :) Najważniejsze jest to, że czuję się bardzo dobrze i nie mam żadnych wyrzutów sumienia. Piłam dziś sporo wody, herbaty i jakieś tam 2 rozpuszczalne. Byłam na spacerze z psem, wysprzątałam cały dom, upiekłam ciasto. W miarę pracowicie dzisiaj. Katar trochę odpuszcza, jeszcze kaszel tylko męczy.

Podsumowanie całego miesiąca - Nie był to łatwy czas. Początkowo był ogromny entuzjazm, radość i motywacja. Z czasem wszystko troszkę przygasło. Były ciężkie chwile, nawet zwątpienia, ale nigdy się nie poddałam. Prawdziwym zwycięstwem jest poszaleć troszkę, ale potem wrócić na właściwe i zdrowe tory. Nie było tak, że cały miesiąc było totalnie zdrowo i aktywnie. Wychodziłam ze znajomymi często, był alkohol, jakieś tam niezdrowe przekąski. Ale nie zamierzam rezygnować z tych małych przyjemności. W końcu z życia coś trzeba mieć. Co do ruchu, to początkowo na siłowni bywałam rzadko. W ostatnim tygodniu byłam praktycznie codziennie. Teraz jak jestem chora i w domu, nie mam warunków. Te przestoje są chyba moją największą zmorą. W tygodniu jest świetnie, ale jak tylko przyjdzie weekend, to się rozleniwiam. Muszę nad tym jeszcze popracować. Co do efektów. Jakieś tam pierwsze zmiany widać. Niby schudłam 5,2kg, ale nie wiem, czy mogę wierzyć swojej wadze. Jednak czuję się lepiej we własnym ciele. Schudł mi brzuch trochę, trochę też nogi. Ale to nogi są moją największą zmorą, głównie na nich się koncentruje moja aktywność. Są strasznie nieproporcjonalne do mojej sylwetki, są po prostu grube, same wały tłuszczu. Najgorsze są kolana, tam paradoksalnie mam najwięcej tłuszczu. Jedyne co mnie pociesza, to to, że skoro to tłuszcz, to można go spalić. Czuję, że moje nogi są twardsze, jakieś tam mięśnie się pojawiają powoli. Trochę zmniejszył się celulit. Skóra ogółem jest bardziej napięta. Boczki też się  trochę zmniejszyły. Ale jeszcze wymagają sporo uwagi. Wiem już też, że waga jako cel, jest tylko umowna. Jeśli będę ważyła 58 i nadal wyglądała kiepsko, to na pewno nie poprzestanę na tym. Waga to tylko liczba, liczą się centymetry i wygląd w lustrze. Dlatego też wagą jakoś tak mniej będę się przejmowała. Jak będę ważyła 60 i czuła się świetnie, to zadowoli mnie to całkowicie. Plan na listopad jest taki, że nadal zdrowo się odżywiam, chodzę na siłownię. Nadal próbuję schudnąć, stracić masę. Potem przyjdzie kolej na modelowanie, czy  to brzucha, czy też pośladków. Wiem więc, że te 3 miesiące, które sobie wyznaczyłam, też są umowne. Nie będę wyglądała tak jak marzę za 2 miesiące. To wymaga więcej pracy. Nie chcę tylko schudnąć, ale też się ładnie wymodelować, popracować nad mięśniami. Jednak ważne jest to, że pierwszy krok w postaci pierwszego miesiąca poczyniłam. Jestem dumna z siebie. Ale jeszcze wiele mam do zrobienia i do udowodnienia sobie. 

Powodzenia i dobranoc :)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.