To wcale nie prawda, ze jestem na diecie, bo:
1. patrzac na przepisy i ich zamienniki widzę, ze tak porządnie i dużo to dawno nie jadłam. Oczywiscie wychodzi to, co uroczo wyśmiewają dziewczyny na forum jako absurdalne sposoby odchudzania - znaczną czesc tego realizowałam, czyli skokami jadłam za mało, potem za duzo etc. Teraz moja dietetyczka blond oczekuje, ze bede jadła sporo i rozsądnie:-) Patrze wiec z niedowierzaniem na 4 kromki na śniadanie (nigdy tyle nie jadłam), na wielką porcję makaronu z czymś dobrym, (pierwszy raz dwukrotnie sprawdzałam), na kolacje niemałe i te wszystkie "przekąski". No i jem.
2. nie jestem na diecie, bo dieta zakłada jakąś fazę - jak to dziewczyny wyliczające stos absurdalnych opinii zauważają - a potem "będę jeść normalnie", tymczasem tu zespół vitaliiowy wyraźnie chce mnie wychować, żebym pewnych rzeczy nie jadła, albo nie robiła (np. nie dopuszczała do bycia głodną). Widzę wyraźnie, że chudnę wcale niemało, ale mam niejasne poczucie, że po tych miesiącach zeby zachować wagę , wcale nie wrócę do zabaw bycia meduzą.
3. nie jestem na diecie, bo widzę, ze zanim zaczne jesc, trzeba inaczej żyć - jeśli sie ruszam, jestem w lepszym nastroju i nie załatwiam humoru słodyczami. Jeśli jestem wyspana, nie poprawiam sobie stanu słodyczami i jedzeniem. itd. Przy tym widac, że wcale nie muszę wyciskac z siebie siódmych potów. Mam sie regularnie codziennie ruszać, odpoczywając przy tym.
4. nie jestem na diecie, bo zaczyna mi sie to podobać. Choć widzę, jak wiele muszę zmienić: nie jeść tego, co akurat podpłynie, jak jestem głodna, tylko realnie być przygotowaną na sytuację.
Schudłam, ale dalej wyglądam jak tłusty wieloryb z przelewającym sie zwałem czegoś z każdej strony. no nic. Narazie chudnę. Ciesze sie, ale tak serio będę dumna jak moja kotka dopiero gdy zobaczę 6x. Ale z 74,5 na 70,3 to tez fajne uczucie. Inspirujace, bo miesiąc nie minął. WIęc tak myślę, że mam szanse na te 6x kg. Najlepiej 68;-) zebym nie umierała patrząc na jedzenie, ze zaraz zobaczę 7. NIgdy więcej w życiu 7 na wadze! Jak schudnę do 67 to szybko w dół choć trochę;-)
Pszczolka000
11 grudnia 2014, 17:37A ja Cię teraz zaskoczę, bo jesteś na diecie, bo dieta to nie odchudzanie tylko styl żywienia :P Każdy styl żywienia jest inny, są style odchudzające, zdrowe, niezdrowe etc. tylko nam po prostu łatwiej jest mówić dieta ;) ale wiem wiem, czepiam się :P wiem o co Ci chodziło i dobrze, że dobrze się czujesz na tej ,,diecie'' ;) Buźka! ;)
Florentinaa
11 grudnia 2014, 22:21Pewnie tak jest, jak piszesz, mnie sie dieta kojarzyło z czymś krótkotrwałym w szpitalu po operacji, co przejdzie - i widać, że sie myliłam;-) Ale choć czuję sie dobrze, to dziś wymiękłam. Byłam na zespołowej kolacji i mi wszyscy dokładali, każdy coś przyniósł. Oj.
Pszczolka000
12 grudnia 2014, 12:18No to teraz musisz wrócić na dobry tor i będzie dobrze ;) Powodzenia ;)