Zagladam na Vitalie z telefonu, cos tam dopisując komus, a teraz mam chwile sama z netem bez zagladania mi przez ramię. Schudłam znowu , co mnie cieszy, miło wygląda to moje w sumie - 7,7 kg od 24 listopada, ale tydzień mam biegająco chaotyczny, co mnie nie wzmacnia. Dzieci =,lekarze, wizyty kontrolne, badania, teraz zaś od czwartku rano dłuuugi weekend firmowy, co oznacza wspólne jedzenia, nieustanne częstowanie czekoladkami firmowymi, ciasteczkami, kawa z cukrem i mlekiem? nie? naprawde? no trzeba sobie zycie ciut osłodzić? ależ ona jest asertywna....
000000000000000000000000000000
Wyjechałam nieco zmeczona, przed wyjazdem miałam moc gotowania - no bo obiad i td na środę, i zapasowo conieco na czwartek i kawałek piątku - tym razem wersje skrócone, szybko robiłam pilne zaległe coś tam oj spania mało
ale widzę że efekt uboczny vitaliowy - w spisie zajęć jest tez Florka, spacer na Seszele nawet zamiast prasowania wiec jakies postępy nieco widać. Widać też w ubraniach te ponad 7 kg, ale tez wychodzi to chaotycznie. Wkładajac zestawik ubrań sprzed vitalii - moge wpasc w zachwyt, luzy urocze a ja 'szczupła'. Czuję sie też lżejsza, swobodniejsza, milsza dla siebie samej. Jak założę ubrania z poprzedniej epoki - widać, jak utyłam, ciasno wszędzie, a niektóre nie do włożenia. Z numeracji mieszczę sie patrzac na tabelke stwierdziłam - w 42 na styk, co oczywiscie jest postępem, choc pamietam swój szok, jak okazało sie ze juz nie mieszcze sie w 38... 40.
Jutro dalej to samo - śniadanka zupełnie nievitaliowe (sałatki z majonezem, serki niby białe ze szczypiorkiem, w smaku - mnóstwo innych dodatków ciężkich, sery żółte, wędzone, szynki i wędliny wszelkie) wspólne z dokładaniem wszystkich przez wszystkich, obiad wspólny (jakiś kefir musze kupić, bo przyzwyczaiłam sie juz do vitaliowego miłego oryginalnego czegoś "w międzyczasie"), obiad - to śmieszne, ale z żalem spojrzałam na vitaliowe propozycje indyka z imbirowym sosem sałatką i kaszą, czy rybą po indyjsku - a tu masakra, masakra. Panierki, mięsa ciężkie, których i tak bez diety bym nie chciała, a jeśli wegetariańskie, to wersja dziecięca posypana cukrem albo jakieś inne abstrakcje niesycące...A na koniec ma byc uczta, przyjęcie wszyscy sie cieszą....
Ta korzyść jedna, że impreza cała kończy sie w niedzielę wieczorem, jeszcze 3 dni i realnie od poniedziałku młodsza część domu wyjeżdza na ferie i ja grzecznie i z ulgą wracam do gimnastyki, diety, pań i pana. Narazie upchnęłam wczoraj gimnastykę miedzy 10 - 11 w nocy, ale dziś nie widze szans, jedyne, co moge to jakiś spacer, tez nie za duży niestety!
Tak wiec ciesze sie ze znowu waga poszła dobrze, ale jak ja bede wygladac po siedzeniu czw pt so niedz, braku ruchu i i jedzeniu uuuu takim. Jakiś kefir wyjde i kupię ale przecież nie moge zyc o kefirze, bananach i kawie....bo musze siedziec przy stole przy jedzeniu...
Pszczolka000
16 stycznia 2015, 23:07Będzie dobrze! ;)
Florentinaa
17 stycznia 2015, 18:03Staram się oj
mania131949
16 stycznia 2015, 14:08Dasz radę! Konsekwentnie odmawiaj i wybieraj to, co najbardziej "zjadliwe" dla Ciebie. :-))). PS. Ta Florka to o sobie tak piszesz, czy jeszcze jakaś inna istnieje? Pytam, bo moja siostrzenica posługuje się takim pseudo i też mieszka w W-wie! :-)))
Florentinaa
16 stycznia 2015, 14:18Bardzo mi miło. Niestety, nie jestem Twoją siostrzenicą. Mogę być przyszywaną, jeśli chcesz;-) Florka czyli ja to ja, ale chodzi o to, ze dotąd na liscie spraw do załatwienia w głowie albo na kartce było mnóstwo spraw związanych z domem (który lubię), dziećmi (uroczymi i kochanymi), panem mężem, co Ci będę pisac, wiesz, jak jest, pracą (którą lubię), etc. etc. więc ostatnio myślę sobie że na liście teraz też mam wyzwania Florki, dietę Florki, gimnastykę Florki i odkrywam, jak niewiele czasu zajmowałam sie sobą....
Florentinaa
16 stycznia 2015, 14:18Komentarz został usunięty
Florentinaa
16 stycznia 2015, 14:20Komentarz został usunięty
Florentinaa
16 stycznia 2015, 14:20Komentarz został usunięty
Florentinaa
16 stycznia 2015, 14:20Komentarz został usunięty
Florentinaa
16 stycznia 2015, 14:21Komentarz został usunięty
karolinaczaplinski
16 stycznia 2015, 14:01no to zycze powodzenia i wytrwalosci w pracy!!!! miejmy nadzieje ze tym razem obejdzie ci sie bez objadania przy pracy!!! ja juz zasmakowalam tez odstapienia od diety wczoraj.... to jest masakra normalnie ze czlowiek jest taki podatny na takie male co nieco... jak taki mis puchatek!!!
Florentinaa
16 stycznia 2015, 09:09Ps. Podano mi jako zdrowe jedzenie, skoro juz tak pusto na moim talerzu: Serek. Skład serka: twaróg tłuszcz mleczny 15 % serwatka w proszku, zagęstnik, żelatyna wieprzowa, guma guar, mączka chleba świetojańskiego, sól. Co my jemy?
liliput1979
16 stycznia 2015, 09:02Gratulacje !!!
Florentinaa
16 stycznia 2015, 09:10Dzieki, ale boje się i co więcej, wcale nie chcę tej kuchni.... gdzie moja dietetyczka blond?