Wróciłam - wróciłam do domu, mej diety, ćwiczeń, i całości mego programu. To zabawne, ale pomyślałam, że cały ten moj zestaw vitaliowy wlasciwie nie ja trzymam, tylko on trzyma mnie. Przez te 4 dni firmowych atrakcji utyłam 0,5 kg, ale nawet sie nie wkurzyłam na serio, pomyślałam - no nie, to było bez codziennych spacerów( tylko raz...), bez gimnastyki, bez diety.. teraz bedzie odrazu lepiej - serio.
No więc śniadanko wg planu - urocze - naprawde, te sniadania tam były tzw. bogate, ale oddychałam, jak podali drugiego dnia także jajka, także ser biały prawdziwy.... te zwały słodkich jogurtów, ciastek, wędlin, kiełbas, pasztetów, cukierków, słodyczy, deserów, czekolad firmowych... owszem, jadłam mniej więcej 1 czekoladkę dziennie, ale i tak wszystko to było bogato doprawiane śmietaną, polane, etc., itd. W końcu siadłam koło jednej pani adwentystki nie jedzącej 3./4 tego co podano, i pani na pooperacyjnej diecie i było lepiej.;-)
No nic. Paradoksalnie mi tez pomagało conieco towarzystwo - z jednej strony podtykało wszystko co słodkie, z drugiej strony - co jakis czas ktos sie zachwycał, ze ładnie wygladam, ze schudłam, a najbardziej ubawił mnie ktoś, kto nie widział mnie parę lat i zawołał - Florka, nic sie nie zmieniłaś, nic, utyłaś ciut, szybko schudnij i bedziesz jak dawniej! Rzuciłam sie na szyję koledzie zapewniając, ze sie postaram. ;-) dobrze, ze nie widział mnie na poprzednim spotkaniu firmowym....!!!!!
No więc, przetrwałam, głupio mi z tych pół kg, ale naprawde - starałam sie i nie wiem, czy mogłam lepiej, ale .... teraz bedzie lepiej. Wszystkim dzięki wielkie za wsparcie... i dobrego dnia!
karolinaczaplinski
20 stycznia 2015, 06:23czesc... no to super udalo cie oby tak dalej!!!! a ten kolego to jak zwykle facet(oni zauwazaja tylko jak zgrubniesz ;) ). powodzenia!!!
Florentinaa
20 stycznia 2015, 15:02Dzięki! Oj to prawda. Moj jeden znajomy mówi - no to ja sie nic nie zmieniło, to co mówć.