Zeszły śniegi, zeszły wody. Wracając z zajęć dojrzałem szaro burą mordę chodnika. Znak to pewny ze czas biegowe obuwie wyciągnąć z szafy. To będzie trudne zadanie, ale z pomocą jasnowidza dam rade:) Ostatnie dni nie były takie jakbym chciał. Troszkę zmieniłem kurs trybu życia. Nie o to chodzi ze się znów zacząłem obżerać. Bo nie zacząłem:) (to takie usprawiedliwienie). Chodzi o to ze planowana aktywność fizyczna odwlekła się w czasie. Ale dziś jak pogoda pozwoli, wieczorowa porą z niepewnością założę strój mistrzów maratonów, przyodzieje butki +2 do prędkości i jak gepard smagany wiatrem w tłuste pośladki będę przemierzał truchtem miejską dżunglę, leśne ostępy skaliste wykwity pasm górskich pozdrowię staropolskim SIEMA!:)
odbija mi hehehe
MamaLouisa
26 stycznia 2015, 15:22Bardzo proszę ten wiatr wysłać następnie w kierunku północnym, żeby smagnął moje tłuste 4 litery i wprawił je w ruch! Byle jaki byle był! Ja tam wymagająca nie jestem:P. Dziękuję z góry;) Pozdrawiam i życzę sprzyjających wiatrów:)