Witam Was kochane po długiej nieobecności! :)
W tamtym tygodniu czas mijał mi zupełnie smętnie i przygnębiająco. Pogoda nie sprzyjała, do tego poszliśmy z tatą na dwa pogrzeby. Jeden był we wtorek, drugi w czwartek. Zaczęłam też się stresować z powodu powrotu mamy do domu. Czas wolny dopchałam po brzegi gotowaniem, sprzątaniem oraz nauką. W ten sposób minął mi zeszły tydzień. W tym tygodniu również nieco stresu z powodu mamy (wróciła do domu we wtorek).
Ogólnie, nie jest za dobrze, dziewczyny. Mogłabym się załamywać pogorszeniem stanu mamy, ogromem nauki, ale tego nie robię. I chwała za to! ;) Mam też problemy ze zdrowiem, więc powinnam udać się do lekarzy. Ale wiecie co? Jakoś czekam na to, aż wszystko samo przejdzie i się wyjaśni. Głupota z mojej strony, prawda? Ale jak pomyślę, ile pieniędzy musiałabym wydać na każdą z wizyt, to po prostu mi szkoda. Wolałabym je przeznaczyć na książki :P O co konkretnie chodzi? Zaczęło się od tego, że powróciły dolegliwości związane z dawną kontuzją. Ból stawu skokowego i ogólnie prawej kostki. Potem to samo zaczęło się dziać z drugą nogą, z którą akurat nigdy wcześniej nie miałam problemów. I chodzę sobie z obolałymi stawami, częściowo nawet śródstopiem i wierzę z lenistwa, że przejdzie. Niby ból mniej już dokucza, ale nie mogę przez to biegać, czy skakać na skakance. Wolę siebie oszczędzać przez ten czas. I przyznam, że aż nogi mnie świerzbią, by podczas spaceru po prostu się przebiec! Myślę sobie, że może dokuczają mi stawy z powodu tarczycy? Podejrzewam niedoczynność. Jakiś czas temu miałam wykonywane usg i wszystko wydawało się być w porządku, ale z racji, że była to górna granica normy musiałam obserwować swój organizm. Dopiero od jakichś 3 miesięcy miesiączka mi się spóźniała, pojawiła się mocno sucha skóra (pomimo nawadniania), przytyłam (ok, jadłam słodkie i trochę tak, jak mi się podoba, ale była też regularna aktywność...), pojawiły się problemy ze skórą na dekolcie. Nawet przez ok. 3 dni miałam wrażenie, jakbym w gardle miała coś, co mi zawadza i jest niepotrzebne. Jednym słowem niefajnie. Do endokrynologa ciężko jest się tu dostać, chirurga chyba wyeliminuję (wolę zacząć od tarczycy), ale może warto pójść na badania krwi? Wiem, nie zawsze wyniki potrafią ukazać faktyczny stan :/ Czy pójść na usg? Wszędzie tak czy inaczej potrzebuję skierowań od lekarza rodzinnego. A kolejki są ogrooomne. Ja jestem leniwa, a wiele czynników jeszcze mnie utwierdza w tej mojej bierności. Okropieństwo! :D
W dodatku jest mnóstwo słodyczy w domu i dałam się skusić. Nieładnie, oj nieładnie :P Ale dziś jest lepiej, silna wola jest, determinacja również, więc walczę z powrotem ;) Wiem, że powinnam najpierw skontrolować tą tarczycę, bo możliwe że pomimo swoich starań nie schudnę, dopóki nie zacznę się leczyć...
Dodam jeszcze krótko, że widzę efekty na włosach, o które zaczęłam dbać od początku miesiąca! ;) Są zregenerowane, błyszczące i wyglądają zdrowo. Jak widać, opłacają się zarówno naturalne kosmetyki, maski, olejowanie, jak i picie drożdży ;) Z cellulitem również było lepiej, gdy skakałam na skakance. Teraz? Ciężko mi stwierdzić. Masuję się niestety raz dziennie i raz dziennie wcieram balsam ujędrniający. Peelingu kawowego pilnuję i oczywiście muszę się częściej zmuszać do body wrappingu.
A, i naszły mnie ostatnio takie paskudne myśli, by jeszcze jeden rok poświęcić na przygotowania do matury. Takie solidne, by dogonić marzenia. Ambicje są, a przyznam, że dotychczasowy plan działania był nieco wymuszony i średnio przemyślany :D Cóż, zobaczę jeszcze...
Buziaki! :)
fokaloka
24 marca 2015, 16:08Mam nadzieję, ze jednak się wybierzesz do lekarza. Trzymaj się!
Vivien.J
25 marca 2015, 13:12Postaram się ;)
paula15011
20 marca 2015, 22:04polecałabym Ci pójść na usg :) w sumie to trochę niepokojące bo prawie wszystkie objawy które wypisałaś to i ja mam :/ dziwne trochę... a na usg kasy nie mam niestety ;c
Vivien.J
25 marca 2015, 13:10Może chociaż morfologia i TSH?
paula15011
25 marca 2015, 15:30Jak będę miała czas to na pewno zrobię :)