Chyba mnie niektórzy znienawidzą za ten wpis. Dla mnie to jednak kwestia osobista - najfajniejsze w świętach jest to, że się kończą i że tydzień pracy po świętach trwa np. tylko cztery dni jak teraz.
Jakiekolwiek święta mamy i jakkolwiek chciałabym, żeby były cudowne, takie niestety nie są. Zaburzają tylko normalny rytm i potem trzeba się znów przyzwyczajać do "normalnego życia" . I WCALE NIE CHODZI O PRZEJEDZENIE.
Mnie to "zwyczajne życie" odpowiada po prostu bardziej, bo:
- nie muszę się martwić, że się spóźnię na świąteczny obiad i będzie awantura
- nie muszę się martwić, że nie zrobię wszystkich zakupów i np. okaże się, że nie mam groszku do sałatki
- nie muszę się stresować, że komuś nie będzie smakowało
- nie muszę stać przy garach i obsługiwać nie wiedzieć czemu całej rodziny z plusem, która nie wiedzieć czemu uważa mnie za zaopatrzeniowca, kucharkę, kelnerkę, sprzątaczkę i kierowcę w jednym i się dziwi, że jeszcze nie jestem gotowa...zzzz... zresztą skutecznie zajmie mi łazienkę właśnie wtedy, kiedy powinnam wziąć prysznic... zzz... i znowu się dziwi... tak, tak,.... dziwny jest ten świat , a baby mają wieczny okres...
- wolę się spocić choćby na steperze, a nie w biegu od jednego gara do drugiego...
- nie wiem, jak bym się starała, nie odpoczywam w święta...
- im bardziej się staram, tym bardziej jestem zmęczona
- choć brzmi to paradoksalnie, cieszę się, że jutro idę do pracy, bo wreszcie odpocznę....
zzzzzzzz....
i proszę, niech nikt nie mówi, że powinnam się lepiej zorganizować, ustawić rodzinę, wyjechać itp...
jutro będzie pięknie, a teraz po prostu musiałam to z siebie wyrzucić i padło na vitalijkowy pamiętnik...
ellysa
10 kwietnia 2015, 10:09dla mnie swieta wogole nie istnialy i wcale tez z tego powodu nie ubolewam,wrecz przeciwnie....dlatego Cie rozumiem:)
e1272
12 kwietnia 2015, 11:23Oj zazdroszczę Ci. Odkąd zrozumiałam, że wizja tego, jak cała rodzina uśmiechięta przygotowuje wspólnie święta (he, he jak w fimie DIsney'a) - to czysta utopia, czasem mam ochotę wyjechać gdzieś daleko na ten czas.
Kasia7111
7 kwietnia 2015, 14:02Zgadzam się w 100%. Wolę dni powszednie od świętowania, bo wszystko idzie ustalonym rytmem. Z dwojga złego dobrze, że to nie Boże Narodzenie bo u mnie wtedy trwa maraton a Wielkanoc to taki krótki sprint. Więc witaj w "normalności":))
e1272
12 kwietnia 2015, 11:18Ha, Ha, masz rację z tym maratonem i sprintem :) Żeby się tak jeszcze te "biegi" przełożyły bezpośrednio na utratę wagi ;) ehhhh
Gacaz
7 kwietnia 2015, 07:27Mam podobną opinię na temat świąt, zawsze po nich jestem zmęczona.
e1272
12 kwietnia 2015, 11:16No właśnie zastanawiam się, czy to taka nasza polska rzeczywistość. Trochę się zmieniły zwyczaje, no bo może już nie siedzimy cały czas przy stołach, ale ktoś jednak o ten stół zadbać musi.
spelnicmarzenie
7 kwietnia 2015, 07:03Ja sie ciesze ze juz wtorek i wracam do swojeho rytmu, fakt ciezko sie wstawalo ale juz z gorki;)
e1272
12 kwietnia 2015, 11:14Witaj w klubie :) Mnie powrót do zwyczajności zajął trochę więcej czasu, ale to może też przez zmianę czasu. Jestem typową " sową i generalnie kiepsko mi wychodzi poranne wstawanie.
lukrecja1000
7 kwietnia 2015, 05:08Zycze radosnego powrotu do rzeczywistosci-pozdrawiam Julita
e1272
12 kwietnia 2015, 11:02Dziękuję i wzajemnie choć trochę czasu już minęło :) Mnie właśnie tyle było trzeba, żeby wrócić na stare tory.