Przekonałyście mnie!
Może nie nadchodzę z planem diety, ale w sumie, to mam już dość obijania się i jedzenia byle czego, bo chyba dochodzi do mnie, że nawet to może się znudzić.
Jako że nałatwiej zaczynać od poniedziałku to...ustalam, że wczoraj był pierwszy dzień sezonu drugiego :P Cały dzień rzucałam ciężkimi segregatorami w pracy i dzisiaj miałam zakwasy a wieczorem Wy mnie zmotywowałyście do powrotu, więc poniedziałek jak znalazł :)
Dietetycznie szału nie ma, choć w pracy miałam już sałatkę, więc jest progress...ujemne punkty za tortelinni w sałatce. No i czekolada też się wydarzyła, bo mamusia wpadła z wizytą, ale nie cała ! :P resztę wepchnęłam mamie do torebki, żeby nie kusiło.
Co ważniejsze dziś było 10 minut orbitreka i 70 brzuszków. I znowu, szału nie ma, ale jest progress :) Gdyby codziennie był nowy odcinek Żon Hollywood pewnie szybko doszłabym do formy. Oglądacie? Ja się jaram, jak to młodsi mawiają, jak trawa na jamajce ;P Jestem już spakowana, jakby ktoś umiał załatwić wizę na już, to piszcie :D
Oj, łatwo nie będzie, nawet teraz w przerwie pisania tego postu, odskakując do zupy, którą robię na jutro, zrobiam sobie chlebek z serem domowym... Bad girl! Czas poczekać na moment aż mi będzie tak wstyd i przed sobą i przed Wami, że się ogarnę. Myślę, że to będzie coś koło piątku...jak zejdę z wagi.
Wysokich lotów dziewczyny :)
am3ba
23 kwietnia 2015, 12:20super!!! no naprawde sie ciesze ze znow dzialasz z nami:D:D:D
Caffettiera
22 kwietnia 2015, 16:40Coś tam robisz, dobre i to :D