Właśnie się wyleczyłam z moich ambitnych planów na mycie okien, większe porządki itd. Mąż do końca czerwca musi złożyć pracę by się bronić tak więc teraz to jest priorytetem. Weekend przeznaczony jest więc na pisanie pracy, co oznacza, że ja zajmuję się dziećmi. Mama moja mi pomaga ale też ma dużo swojej pracy. Jest umęczona i coś tam niby źartem ale wspomina że nie ma czasu dla siebie. Muszę więc stać się bardziej samowystarczalna. W końcu gdybym mieszkała z daleka od mamy musiała bym sobie radzić sama... Trudno od dziś zmiana planów. Najwyżej nie zrobię dużo z chłopakami ale jakoś dam radę, pomału . Muszę to sobie ułożyć w głowie coby się nie denerwować.
Nie da się ukryć że jak ktoś posiedzi z chłopakami to szybciej coś zrobię no i bezstresowo. Nie muszę co chwile zerwkać co robią smyki. Potraktuje to jako naukę lepszej organizacji. Dam radę bo jestem zaradna i ambitna, mimo że to tylko takie domowe sprawy. Wsparcie męża jest, ustaliliśmy konkretną datę mojego wychodnego ostatnia sobota czerwca. Mąż zostaje z synka mi a ja fruuu z domku. Musze tylko pomyśleć co będę wtedy robić, a możliwości dużo ha ha ha
Dziś rozmawiałam z koleżanką, dużo w życiu przeszła, trudne dzieciństwo, długoletni związek który zakończył się rozstaniem, mobbing w pracy przypłacony depresja. Ale się dziewczyna nie poddaje i walczy o lepsze jutro. Chodzi na terapię, zmienia pracę , inwestuje w siebie bo zapisała się na szybki kurs angielskiego typowego słownictwa księgowego, jeździ rowerem, biega,podróżuje. Czasami ma gorsze dni ale wstaje i walczy ze swoimi słabościami. I za to ją podziwiam.
Czasami jej zazdroszczę tego życia singielki, że ma czas na przyjemności, ,podróże itd. A ona mówi że zazdrości mi, rodziny, spokoju, stabilizacji i męża. Czasami wystarczy spojrzeć na swoje życie oczami innych i wtedy dostrzega się jego zalety a nie tylko codzienność. To co mam jest dla mnie takie oczywiste, normalne, a czasem nawet nudne że nie dostrzegam zalet tego mojego życia. A dla kogoś może być marzeniem to co mam. Tak więc nie narzekam i próbuje patrzeć na tą moją codzienność oczami innych. I wiecie co ? Dostrzegam wtedy więcej zalet i pozytywów.
Dziś zebrało się mi na pisanie. Kończę coby nie zanurzyć. Spokojnej nocki
Grubaska.Aneta
8 czerwca 2015, 22:04Ja tam wolalabym byc żoną i mamą niż tkwić w takim stanie jaki jest obecnie.