Wczoraj pojeździłam trochę na rowerze, 24 km, ale było strasznie ciężko, ten upał, a potem jeszcze zaczęło tak wiać akurat jak jechałam lekko pod górę i nie wiało mi w plecy tylko w twarz, aż spychało mnie do tyłu Ale jakoś dałam radę, byłoby może więcej kilometrów, ale zapowiadało się na burzę (nawet zaczęło grzmieć i kropić). Oczywiście jak przyjechałam do domu to się rozpogodziło
Dzisiaj wyszłam pobiegać. Tylko 4,19 km i strasznie ślimacze tempo, ale było tak gorąco, że nie dałam rady ani więcej ani szybciej. Zawsze to coś
Z jedzeniem znowu gorzej, w tygodniu od 15.06 i od 22.06 był tylko 2 dni gorsze, w ostatnim (od 29.06) aż 4, no i ten tydzień znowu zaczął się źle, ale może dzisiaj będzie lepiej. Gorąco w to wierzę
A jak tam u Was?
Hypate
7 lipca 2015, 15:25Gorsze dni się zdarzają. Ważne, żeby nie popaść w rutynę, nie poddać się i działać dalej :). Podziwiam. Ja w takie upały nawet leżąc się pocę :(.
Dorota3101
9 lipca 2015, 12:44Zdarzają się, ale oby jak najrzadziej ;) Nie poddaję się :) A Ty też biegasz i to regularnie nie to co ja, więc muszę wziąć z Ciebie przykład ;)
angelisia69
7 lipca 2015, 14:13zawsze to cos,niewazne ile przebieglas liczy sie ze wogole wystartowalas a w takie upaly to nie lada wyczyn ;-) zaczal sie zle ale nie musi sie tak konczyc ;-) wiec ogarniaj miche i jedz zdrowo heh
Dorota3101
9 lipca 2015, 12:45Tylko to moje bieganie to na razie taki trucht, ale dobre i to ;) Też tak myślę, to co źle się zaczęło nie musi się tak skończyć ;)