Dawno, dawno temu, w roku 2009 nosiłam śliczne, jeansowe spodnie w rozmiarze 3. Kupione w USA. Kochałam je bardzo. A potem przytyłam. Oczywiście miłość miłością (a do tego ta nadzieja: "jeszcze kiedyś je założę") i spodnie wylądowały w szufladzie, gdzie leżały sobie do dziś.. ba! nawet z Polski do Irlandii ze mną przyjechały, gdy się przeprowadzałam, a co! Jak miłość - to miłość!)
W ciągu ostatniego półtorej roku - zawsze gdy zaglądałąm do szuflady ze spodniami - unikałam patrzenia na moje kochane jeansy (Bogiem a prawdą... po jednej stronie szuflady leżało sobie kilka par spodni, tzw. "na chudsze czasy").
W tym tygodniu - z racji, iż mój Luby pojechał w odwiedziny do Polandii - postanowiłam zrobić gruntowne porządki - z solennym postanowieniem: jeśli w coś nie wchodzę, czegoś nie noszę, nie używam - oddaję, wyrzucam, pozbywam się!!
Przyszedł sądny moment na szufladę ze spodniami... z ciężkim sercem wyjełam kilka par spodnii "na chudsze czasy", czyli moje ukochane jeansy w rozmiarze 3, kolejne jeansy w rozmiarze 36, i jeszcze jedne sztruksy również 36, i jescze jedne.. i jeszcze jedne... I już je odłożyłam do pudła, którego zawartość postanowiłam oddać... ale coś mnie tchnęło. A może to był tylko ostatni, rozpaczliwy krzyk nadzieji: "nie rób tego, przymierz, najpierw przymierz".
Krótkie rozważania: za i przeciw. No przecież nie wyglądam jak w 2009, do tego jestem spuchnięta przez okres, nie przymierzam - po co się dołować... a z drugiej strony... nadzieja umiera ostatnia.
Zdjęłam moje domowe dresy, stanęłam przed lustrem. Oj nie podobam się sobie dziś i to bardzo niepodobam. Z powodu okresu jestem spuchnięta. Włosy nieumyte, jakaś zmęczona jestem, poszarzała na twarzy - ale przecież 4 dzień z rzędu sprzątam - więc nie powinno mnie dziwić, że wyglądam jak kosmołuch.
No nic to. Wzięłam moje ukochane 3-jeczki do ręki, pogładziłam materiał, pozachwycałam się krojem, kolorem, rozmiarem... Okręciłam się przed lustrem, obejrzałam moje grube uda i wielki tyłek, i zawyrokowałam: "no way!! żeby te jeansy na mnie weszły".
Ale słowo się rzekło - kobyłka u płotu...
Najpierw prawa noga - ostatnio gdy je próbowałam przymierzać, a było to w okolicach stycznia, utknęłam w połowie prawego uda... tym razem.. Oooo!!!! udo się zmieściło.. no to lewa noga... i znów zadziwienie, to udo też się mieści.. No to czas na tyłek i biodra... 2-3 podskoki.. i już! Spodnie wciągnięte. Teraz jeszcze przydałoby się je zapiąć. I znów zwątpienie: "no way!!". Ale próbuję, wciągam bebech i... O rany!! Udało się!!! Zapięte. Myślę sobie: "nie oddychaj, tylko nie oddychaj"... no ale ile tak na bezdechu można? Oddetchnęlam, raz, drugie. Guzik sie nie urwał! Na tyłku nie explodowały.. Oki.. na pewno nie wyszłabym w nich jeszcze do ludzi (wiadomo: boczki, brzuszek wystający znad paska, materiał na udach zbyt napięty...) ale sam fakt, że się w nie wbiłam przeszedł moje najśmielsze oczekiwania.
Wniosek?
Dieta daje radę, Ćwiczenia i chodzenie robią swoje.
Spodnie - wszystkie pary - powędrowały znów do szuflady... Niedługo znów będę je przymierzać. Za kilkanaście dni jadę do Polski, potem wracam.. Może przed wylotem, a może po powrocie. A może i przed, i po... Zobaczymy.. W każdym razie jestem szczęśliwa Nie sądziłam, że jest jakakolwiek szansa na to, by się wbić w te 3-jeczki (z rozmiarem 36 nie musiałam aż tak walczyć, ale dalej wystaje mi brzusio znad paska.. no i są napięte za bardzo na udach.. ale to się da naprawić, wystarczy dalej zapierdalać. Warto - bo działa)
Nordica
24 lipca 2015, 14:33Gratulacje :) ja mam całą garderobę ciuchów na chudsze czasy :) hehe :) i kupiłam sobie na ten rok tylko dresy i stroje do ćwiczeń, bo to teraz moje służbowe ciuchy i jest nadzieja, że za pół roku i ja pójdę na piętro do garderoby i będę przymierzać :P Trzymajcie kciuki :)
dee79
28 lipca 2015, 15:23Pochwal się wynikami jak już będziesz przymierzać :) NW na pewno Ci w tym pomoże :D Też trzymam kciuki :) Powodzenia :)
Nordica
28 lipca 2015, 15:29:)
ellysa
24 lipca 2015, 09:21ja mam w szafie taka sukienke z przeszlo okolo 10 lat ,nawet raz udalo mi sie w nia wejsc,ale teraz to chyba juz nie modna....
dee79
28 lipca 2015, 15:22Modna, nie modna, to są sentymenty :) Ja mam takie "kontrolne" spodnie, których nigdy nie założę, a zarazem, których nigdy nie wyrzucę. "Kontrolne" - z czasów, gdy ważyłam 45 kg ----- eh, gdyby w te udało mi się wbić :D ale to juz raczej niemożliwe - bo obecnie jestem kobietą i mam biodra (wtedy jeszcze nie miałam) :D (te kontrolne spodnie są po moim chrzestnym... z czasów jego liceum, hehe)
aluna235
23 lipca 2015, 20:18Ekstra. Niedługo wejdą gładko i bez problemu.
dee79
28 lipca 2015, 15:18Gładko - na masło, hehe :P Jak w tym filmiku https://www.youtube.com/watch?v=boiZJKP6saM :P