Dwie minuty do przyjazdu pociągu, szybki zakup biletu w automacie, wjazd pociągu i bieg przez peron. Powinno się to zakończyć szybkim wskokiem z gracją sarny a skończyło tak, że straciłam równowagę, złapałam barierkę, którą puściłam, bo jakiś facet, odwrócony plecami, cofnął się, przez to mnie wypchnął. Przewróciłam się. Walnęłabym plecami o peron, gdybym nie zdążyła zaklinować stopy między podestami i dodatkowo przekręcić się na bok. Panowie pomogli wstać, jakaś miła pani ustąpiła miejsca.
Jestem tylko poobijana, potłuczona, prawą nogę od połowy łydki do pachwiny mam siną od wylewów i spuchniętą. Ledwo na niej stoję, nie mogę chodzić, nie mogę spać na prawym boku.
Tak zakończyłam przyjemny wczorajszy dzień i rozpoczęłam świąteczny miesiąc.