ja jestem żenująca. oszukuję sama siebie, niby zaczynam, niby coś robie a tak naprawdę nie trzymam ŻADNEJ dyscypliny. Piję alkohol na smuty, w święta zajadam i smutki i radości... dupy nie ruszam bo mi się nie chce.
Żałosne....
nie ma co czekać do Nowego Roku. Dziś poskakałam chwilę na skakance, zrobiłam ze 30 przysiadów i zlapałam zadyszkę. a przecież tyle mnie czeka. Tyle sytuacji w których zapewne będę przez to cielsko spalać się ze wstydu.
I nie wiem, teoretycznie jestem przygotowana na 5. Praktycznie- wcale. Lubie warzywa i zdrowe żarcie ale okazuje się, że to za mało.
i aż wstyd mi pisać, ze po raz kolejny chcę zacząć bo ja nie zaczynam tylko kontynuuję.
Dostalam porządnego kopa od mojego ex. Ma rację, jestem tłusta, obwisła i cała w rozstępach.
Przez to nie żyję tak jak bym chciała. Bo się wstydzę.
Mam 30 lat. Ostatni jakieś 15 to ciągle niezadowolenie z ciała, nawet gdy ważyłam 65 kg. Teraz ponad 9 dych... i wciąż żyję złudzeniami, wyobrażaniem sobie tego jakby to było gdybym była szczupła. Chyba czas zaczać żyć teraźniejszością. Uda się- super, nie- przynajmniej nie stracę lat na myśleniu co by było gdyby na odkładaniu zakupów i wszelkich przyjemności na "chude lata".
W końcu trzeba dojrzeć do zmian- tych w głowie. Materia niech będzie ważna ale nie najważniejsza.
Maya27kc
28 grudnia 2015, 21:16Pamiętaj żeby sobie wybaczyć. Było minęło, a teraz trzeba zagryźć zęby i zabrać się za siebie :) Sama zaprzepaściłam 10 zrzuconych kilogramów - objadałam się, nie ćwiczyłam i mam - wagę wyjściową. No ale cóż. Zaczniemy od nowa i będzie dobrze! :)
eszaa
28 grudnia 2015, 20:45chyba nie ma przebacz,czas sie na powaznie wziąc za siebie.Trzymam kciuki