Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
1/57


Cześć Kochani ! 

Cudowna pogoda za oknem i chciało by się powiedzieć - aż lepiej się żyje. Jest 9 rano a ja siedzę z kubkiem kawy i przygotowuje projekty na mój zjazd. Mam nadzieję, że obrobię się szybko i resztę dnia spędzę aktywnie. 


Może jestem dziwna, nie wiem czy ktoś tak jeszcze ma, ale ja mam takie momenty , kiedy chcę coś zrobić, działać, podjąć jakieś wyzwanie -  po czym tego nie robię - ze strachu. I tu nie chodzi o ten fizyczny strach.

I pewnie po tym zdanie myślicie - uu nie ma odwagi robić tego czego chce ? Nie ma odwagi podjąć decyzji ? To jakim ona cholernym tchórzem musi być ? 

To nie jest do końca tak, że jestem życiowym tchórzem. Moi znajomi,rodzina powiedzieli by, że wręcz przeciwnie. Że jak nikt nie chce czegoś zrobić bo się boi - ja to zrobię. Bungee ? Okay . wspinaczki wysokogórskie na krawędzi ? okay.  

Jeżeli chodzi o robienie czegoś w sytuacjach ekstremalnych, tą odwagę mam. Mam też odwagę , żeby być szczera kiedy wiem, że bycie szczerym jest dobre. 

 Za to jestem cholernym tchórzem jeżeli chodzi o mnie. o moje spełnianie, rozwijanie, o moje marzenia. Sama siebie ciągle blokuje. Nikt i nic mnie tak nie blokuje jak ja sama. Chciałabym spróbować nowych rzeczy, robić rzeczy których zwykle się nie robi , po cichu marzę o tym, obmyślam plan, a kilka h pozniej sama sobie mówię : nie dasz rady.

I nie próbuję.

I nienawidzę tego uczucia. Nienawidzę być tchórzem. I równocześnie nienawidzę życia w swojej strefie komfortu. To mnie zabija. 

Wszystko co inne, nieznane - mnie fascynuje.  Fascynowało od dziecka. I od dziecka byłam tłumiona przed rodziców. Zawsze miałam być grzeczna, cicha, zawsze miałam najlepiej się uczyć, nie mowić za dużo,i spędzać czas nie wychylając się za barierkę domu.. I zawsze chciałam za nią wyjść. 


Czasami mam takie dni, że chciałabym rzucić wszystkim . Spakować jeden plecak i wyruszyć przed siebie....

                                  

Bieszczady - tęsknie za spotkaniami ... 


Jeżeli chodzi o odchudzanie... Dni lecą tak szybko , że nie moge w to uwierzyć. Można powiedzieć, że 57 dni dzieli nas od lata. Tyle dokladnie zostało do 1 lipca. 


Nie mogę sobie wyobrazić siebie z zimną wodą z cytryna leżąca na leżaku w bikini nad morzem. Po prostu nie mogę. I nie wiem czy to jest kwestia tego,że ostatnie 2 lata pod rząd spędziłam w Londynie wakacje gdzie najwyższa temperatura to 20 kilka stopni, czy fakt, że tak bardzo boje się obnażyć swoje ciało że mam ochotę uciec gdzieś gdzie nie będę musiała tego robić. 

Nie wiem. Wiem tylko,że zostaje mi życie dniem dzisiejszym , tylko i wyłącznie żeby nie zwariować. 


Ściskam Was i całuję. 







© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.