Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Życie po usunięciu tarczycy


Niedługo minie rok odkąd tu byłam po raz ostatni, czasem do Was zaglądałam ale jakoś wszystko się posypało. No ale po kolei. Najważniejsze remont skończony, a że własnymi siłami to mimo wielu niedociągnięć jesteśmy z siebie bardzo dumni i bardzo podoba nam się efekt końcowy, ludzie nas odwiedzający też są w szoku a szczególnie wrażenie robi salon, a to wszystko nasze pomysły i nasza ciężka praca, z nowych mebli mamy tylko narożnik, żyrandol i dywan a cała reszta została przerobiona z naszych starych mebli, unowocześniona, odnowiona, wyszło super :)

Dlaczego tak długo mnie nie było?

Przyznam szczerze olałam swoją walkę o szczupłą sylwetkę, nawet nie byłam w stanie się o nią starać, główny powód tarczyca. Jak u większości wiem.

Po skończonym remoncie postanowiłam się zabrać za tarczycę, z moją tarczycą było tak, że hormony miałam w porządku, wręcz książkowe, ale niestety urosły mi ogromne guzy, baaa ja nie miałam już tarczycy ja miałam guz na guzie guza poganiającego, zaczęło mnie już powoli podduszać, były dni, że nie byłam w stanie zrobić nic, kompletnie nic, tylko bym spała, były dni kiedy na nic nie miałam siły, było okropnie a nawet przytulanki z mężem nie dawały mi do końca tego co powinny bo dostawałam ataków duszności, przez co szerokim łukiem zaniedbywałam męża. Dobrze, że cierpliwy i wyrozumiały. Nie powiem były też dni, że mogłam góry przenosić świat należał do mnie, ale to była kropla w morzu dni, które doprowadzały mnie do frustracji i oczekiwania na operację. Rano ledwo zwlekałam się z łóżka, szłam do pracy i marzyłam o powrocie do domu by pójść spać, faktycznie po powrocie kładłam się spać spałam od 16 do 19 wstawałam jadłam kolację ogarniałam z grubsza dom i o 22 już dawno spałam w najlepsze, nie było to normalne funkcjonowanie organizmu. Zdecydowałam się pójść na operację usunięcia tarczycy, poszukiwania lekarzy, oczekiwanie na terminy, to wykańcza, w Polsce faktycznie żeby się leczyć trzeba być zdrowym.

Dziś jestem już po operacji, uśmiechniecie się bo powiem Wam, że operację miałam 13 maja w piątek :) Tak dokładnie 5 dni temu usunięto mi tarczycę, od poniedziałku jestem w domu. Obiecałam sobie, że jak operacja się uda to zmienię swoje życie, schudnę, zacznę spełniać swoje marzenia, realizować siebie, pójdę na kurs z projektowania i dekorowania wnętrz, mam mnóstwo planów, marzeń i celów do zrealizowania, jestem pełna zapału, tylko muszę dojść do siebie po operacji :)

Mimo to już od wczoraj staram się jeść zdrowiej, wymieniać to co było niezdrowe i tłuste, na zdrowsze lepsze jedzenie, zawzięłam się. Nie szaleję, nie przesadzam bo wiem, że teraz powinnam dojść do siebie a nie forsować organizm dietami, tylko, że ja póki co zmieniam nawyki, jem normalnie tylko staram się wybierać zdrowsze produkty, zobaczymy jakie będą tego efekty. Mam miesiąc czasu przed powrotem do pracy, póki co czuję się różnie, raz jest dobrze jakbym nie była w ogóle po operacji a raz mam dreszcze, jestem osłabiona, mam zawroty głowy, dziś np doszedł mi nowy objaw po zrobieniu paru kółek po domu jestem cala mokra. Wiadomo organizm szaleje, do tej pory moja guzowata tarczyca produkowała hormony tak jak powinna, teraz nie dość, że zabrano jej producenta to jeszcze zastąpiono go jedną małą tableteczką, buntuje się wiem, ale jestem pełna nadziei, że mimo wszystko moje hormony się ustabilizują i uda mi się żyć normalnie. 

Bardzo mnie bolało, jak rodzina wyzywała mnie od leni, nierobów, śpiochów, obiboków, nadal jak sobie przypomnę to mnie boli. Jedynie mąż, który mi wierzył, że guzy na tarczycy mimo iż poziom hormonów miałam w porządku, nie dają mi żyć normalnie. Potwierdził to chirurg, który o dziwo też mi do końca nie wierzył bo na usg nie było dokładnie widać, dopiero podczas operacji zobaczył, że miałam prawo tak się czuć, bo guza miałam wielkości swojej pięści już na krtani i szedł w dół za mostek, więc mimo, że jak to ładnie ujął "kawał baby ze mnie" to miałam prawo czuć się tak jak się czułam i usunięcie tarczycy było już u mnie konieczne. Ale ludzie tego nie rozumieją, widzą tylko, że śpisz i się lenisz a ogród Ci zarasta. Tak ogród w tym roku mam tragiczny, nic nie jest zrobione, sąsiedzi myślą nawet, że zamieszkałam u teściów, bo nie widują mnie wokół domu, a ja po prostu panicznie bałam się przeziębić przed operacją, bo chciałam już być po wszystkim, teraz też prędko nie wyjdę bo nie mogę narażać rany na wiatr, deszcz, śnieg a przede wszystkim słońce, więc w tym roku mój piękny ogródek żyje własnym życiem.

Jeszcze Was pozanudzam, co do samej operacji, dzień przed dostałam takiego ataku paniki,że o mało bym nie zwymiotowała, tylko czym? Wodą i żółcią pewnie bo nic już nie jadłam od 12 w południe, a około 22 nagły atak paniki i zbieranie na wymioty biegnąc do pielęgniarek (bo wc było zajęte a akurat łaziły po salach z lekami) w połowie drogi mi przeszło uspokoiłam się, dostałam tableteczkę na spanie i dzięki Bogu w piątek poszłam na 1 ogień bo nie wiem jak ja bym wytrzymała do np godziny 11. Mąż od rana dodawał mi otuchy, łatwiej było mi pojechać na salę operacyjną. Bałam się, wielu rzeczy, tego, że się nie obudzę też :) Pierwsze moje słowa po operacji, które pamiętam to pytanie "Czy ja mówię? Czy mam swój głos? Słyszycie mój głos? A normalnie mówię?" I dzięki Bogu z moim głosem wszystko w porządku. Jeszcze trochę pobolewa mnie gardło, jeszcze odchrząknę czasem, zakaszlę ale głos mam swój. Jak za dużo mówię to czuję jak mnie krtań boli więc staram się nie gadać za dużo :) cały piątek przeleżałam na sali pooperacyjnej dopiero w sobotę wróciłam na normalną salę, w poniedziałek już można było mnie wypisać na spokojnie do domu. Nie pamiętam większej radości, mimo bólu, szwów i ogólnego osłabienia byłam cała w skowronkach, przeszczęśliwa, że wracam do domu :) 

Teraz siedzę w domu i nic nie robię, to okropne bo już mi się znudził tv, internet, książki, chciałabym już coś robić, ale jak wczoraj za bardzo sobie pofolgowałam to noc i dzisiejszy ranek do najprzyjemniejszych nie należały więc lenię się pokazuję tylko mężowi palcem co gdzie i jak. Zaraz idziemy robić kolację dziś będzie frittata bo mam ochotę na coś jajecznego. Teraz będę tu zaglądała częściej, a może nawet codziennie, pozanudzam Was jeszcze innymi rzeczami, ale póki co uciekam a Wam życzę miłego wieczoru i jak zawsze trzymajcie za mnie kciuki proszę :)

  • zurawinkaaa

    zurawinkaaa

    18 maja 2016, 20:18

    trzymam kciuki ! dużo dużo zdrowia :) pozdrawiam

  • saphira1

    saphira1

    18 maja 2016, 19:12

    Trzymaj się, będzie dobrze, pozdrawiam :)

  • binga35

    binga35

    18 maja 2016, 18:39

    Dobrze,że wszystko sie powoli układa..miałas przezycia i stresy, ale juz po wszystkim..niedługo dojdziesz do siebie.CO do diety..to włąsnie amienniki to dobra rzecz..makaron ciemny zamiast białego, to samo z ryzem..więcej warzyw, owoce zamiast słodyczy... :) Zyczę powrotu do zdrowia, siły i radości!! :)

  • aemmc

    aemmc

    18 maja 2016, 18:27

    Trzymam mocno kciuki, dasz rade ;)) pozdrawiam; ))

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.