Wczoraj nic nie pisałam, bo miałam jakiś kryzys.
Sobota - 58,9 kg
Niedziela - 59,2 kg
Poniedziałek - 59,5 kg
W sobotę wydawało mi się, że nie było jakiś tam odstępstw, które mogłyby spowodować wzrost. Nawet byliśmy na rowerach - niby tylko 15 km, ale to nasze drugie wyjście na rower w tym sezonie, a wieczorem nawet jeszcze pomęczyłam pośladki. W niedzielę było parę “niedozwolonych rzeczy”, ale bez szału i nie było WC. Wiem, wiem - to było oczywiste, że będzie wzrost ale jakoś mnie to podłamało i wczoraj miałam doła. Na dodatek w pracy dzień też się zaczął kiepsko. Powiedziałam Mężowi, że mam chandrę i straciłam totalną motywację do odchudzania. Mimo wszystko nie wiem jakim cudem, ale zmusiłam się, żeby zrobić wczoraj trening interwałowy. Dzisiaj wchodzę na wagę, a tam znowu 58,9 W takim razie dzisiaj już się uśmiecham i jestem zadowolona Działam dalej.Wizyta Gości przebiegła w miłej atmosferze. Michalina nawet była dzielna jak na taką ilość ludzi w domu - udało jej się nawet pospać po południu. Z grzeszków wpadły: mały kawałek sernika, mały kawałek szarlotki (wszystkie jadłam na pół z Michaliną) i kieliszek różowego wina. Nie czułam się przejedzona, więc nieźle się trzymałam. Jak widać dzisiaj opłaciło się - choć wczoraj jeszcze wpadły 2 “nadprogramowe” cukierki i trochę owoców nie ujętych w planie, którymi chciałam zagłuszyć chandrę (i tak nie pomogło).
zurawinkaaa
25 maja 2016, 10:30serniczek i szarlotka uwielbiam :) brawo że skończyło się na małych kawałeczkach :) mi poszłoby dużo gorzej mając takie pyszności pod ręką :)
Kora1986
25 maja 2016, 10:51A może się nie doceniasz i nie byłoby tak źle? :-)
bethaelien
25 maja 2016, 07:19Niby wiemy, że jedzenie tak naprawdę nigdy nie pomogło na złość, doła ani inne złe humory, a jednak ciągle próbujemy ;) sama siebie się pytam, ile razy jeszcze będę to sprawdzać, że jak mam ciężki dzień w pracy i zjem ciastko, to wcale nie staje się lżejszym dniem w pracy? Trzymam kciuki, gratuluję wytrwałości w treningu i życzę samych miłych dni :)
Kora1986
25 maja 2016, 07:33Może dieta to dziedzina, w której nigdy pewnych rzeczy się nie nauczymy?
Pigletek
24 maja 2016, 22:05Witaj w klubie :) Też ważę się codziennie. Czwartek, piątek, sobota, niedziela waga spadająca, wczoraj oficjalne ważenie a tu w górę. I to przy wzorowej diecie! Dziś znowu w górę! Wczoraj w dodatku miałam jakiś kryzys - miałam ogromną ochotę na czekoladę, ale na taką większą ilość. Być może dlatego, że po pracy byłam padnięta. Ale się nie ugięłam. Dumna z siebie i licząca na "nagrodę" ze strony wagi otrzymałam taki niemiły prezent. Wkurzające... Jutro będzie lepiej!
Kora1986
25 maja 2016, 07:33Brawo za to, że się nie ugięłaś!!